Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Teatr NN

Lubelska hagada

Dziś o zachodzie słońca, 14 dnia miesiąca nisan, rozpoczyna się Pesach, po polsku Pascha, w jidysz zaś Pejsech, najważniejsze święto żydowskie obchodzone na pamiątkę wyjścia Izraelitów z Egiptu. Nieodłącznym elementem Pesach i wieczerzy sederowej (w diasporze są to uczty w dwa pierwsze dni święta) są Hagady na Pesach, czyli zbiory opowiadań biblijnych o wyjściu z Egiptu, modlitw, hymnów i pieśni, zasad obchodzenia święta oraz spożywanych wówczas potraw i ich symboliki. Jako osobna książka Hagada na Pesach ukazała się po raz pierwszy w Hiszpanii pod koniec XV wieku i od tamtej pory doczekała się kilku tysięcy wydań na całym świecie, w tym również (najstarszych w Rzeczypospolitej) w Lublinie. Jedną z najpiękniejszych jest bogato ilustrowana Hagada na Pesach wydana w Lublinie ok. 1610 roku drukiem Cwi ben Awrahama Kalonimosa Jafe, która otworzyła plejadę niezliczonych hagad paschalnych, ukazujących się w Lublinie aż po wiek XX.

Fragment Hagady na Pesach wydanej w Lublinie ok. 1610 roku drukiem Cwi ben Awrahama Kalonimosa Jafe (zbiory Biblioteki Narodowej Izraela).

Hagady na Pesach to niewyczerpane źródło inspiracji dla artystów – w XX wieku piękne ilustracje do hagad wykonali przykładowo pochodzący z Płońska grafik Józef Budko (1917) i sławny Artur Szyk (1940). W międzywojniu hagady rozpalały również wyobraźnię satyryków, w 1933 roku w Warszawie ukazała się na przykład jednodniówka „Hitler melech micraim” (Hitler, król Egiptu) pod redakcją Pinchasa Kaca, pełna niewybrednych żartów i nawiązań do tradycyjnych opowieści na Pesach. Do tradycyjnych przedstawień z hagad odwoływał się także przedwojenny marketing; prym na tym polu wiódł chyba producent koszernego tłuszczu jadalnego Ceres, którego reklamom towarzyszyły ilustracje jakby żywcem wzięte ze starego druku Cwi ben Awrahama Kolonimosa Jafe.

W 1937 roku hagadę na swój warsztat wzięła również gazeta „Lubliner Sztyme” (nr 13, 26 marca), nieustępliwy organ prasowy Bundu w Lublinie. Piórem dziennikarza podpisującego się pseudonimem Der Ejgener – kto wie, może był to Josef Hernhut, płodny poeta i publicysta ze Starego Miasta – tygodnik przygotował własną Hagadę na Pesach z lubelskim wsadem, lub, jak kto woli, lubelskimi knedlami, jak określiła to ładniej gazeta.

W „prawdziwej” hagadzie czytamy: „Oto ten chleb niedoli, który praojcowie nasi spożywali w dniach niewoli egipskiej. Kto jest głodny, niechaj wejdzie i spożywa z nami. Kto jest w nędzy, niechaj wejdzie i niech razem z nami święci święto Pesach”. Gazeta dodała natomiast od siebie: „Dziś, w wigilię Pesach ulica Jateczna wykrzyczała taki oto, przekonujący komentarz do owego ustępu ze starej Hagady: matka i dziecko zmarli z głodu. Oboje w jednym pokoju, jednego dnia. Z głodu? Tak, z tego, że nie mieli co do ust włożyć. Od leżenia całymi dniami i tygodniami nawet bez kromki chleba. Nie były to jedyne ofiary głodu i beznadziejnej nędzy. Głodowy krzyk rozpaczy niesie się z dziesiątek, z setek izb. Z jednej strony – tłuste, bogato zastawione stoły. Z drugiej – dosłownie głód. I tak cały rok, a Pesach nie jest żadnym wyjątkiem…”.

Powyżej fragmenty hagady Cwi ben Awrahama Kalonimosa Jafe, niżej wieczerza sederowa z reklamy tłuszczu jadalnego Ceres.

Częścią każdej Hagady na Pesach są tzw. cztery pytania, fir kaszes, jak nazywa się je w jidysz, które najmłodsze dziecko w rodzinie zadaje ojcu podczas sederu. W tradycyjnej hagadzie pytania te brzmią następująco: „Czym różni się ta noc od innej nocy, dlaczego każdej innej nocy jadamy chleb kwaśny i przaśny, a tej właśnie nocy tylko przaśny (macę)? Dlaczego każdej nocy spożywamy różne jarzyny, a tej nocy wyłącznie gorzkie? Dlaczego każdej innej nocy nie maczamy jadła ani razu, a tej nocy dwukrotnie? Dlaczego w ciągu innych nocy roku jadamy bądź siedząc, bądź też wygodnie wsparci, tej nocy biesiadujemy wszyscy wygodnie oparci?”. Następnie ojciec szczegółowo odpowiada na każde, wyjaśniając sens sederu i historię niewoli w Egipcie.

W sprawie czterech pytań Hagada „Lubliner Sztyme” podaje: „Zdrowiej będzie nie zadawać żadnych pytań. O co pytać na pewno by było. I to nawet nie cztery, można by zadać czterysta czterdzieści cztery pytania. Tylko że przez zadawanie pytań »Lubliner Sztyme« ukazuje się pełne białych plam cenzury, a towarzysz redaktor odpowiedzialny otrzymał darmowe lokum na Zamku”.

Po czterech pytaniach na karty hagady wchodzą czterej synowie, z których każdy zadaje pytanie dotyczące sederu. Mądry pyta: „Jakie to przykazania i dogmaty przekazał wam nasz Bóg?”; złośliwy – „Na co wam ten cały ceremoniał?”; niepojętny (czy też naiwny) – „Co to wszystko znaczy?”; i wreszcie temu, który nawet nie wie, o co pytać mówi się, że wszystko to czyni się z wdzięczności dla Wszechmogącego za wyjście z Egiptu.

„Lubliner Sztyme” czterech synów z hagady identyfikuje nieco inaczej – jako czterech burżuazyjnych radnych żydowskich z Rady Miasta Lublina: „Mądry jest adwokatem i syjonistą, który zachowuje mądre milczenie. Kiedy jednak wypowie już jakieś słowo, czyni to ostrożnie, spokojnym tonem, jak przystało na wnuka Machabeuszów. Złośliwy jest »Żydkiem kancelaryjnym«, dobroczyńcą, uczciwą duszą… Głosuje za sanacją i czyni już starania o legitymację Obozu Zjednoczenia Narodowego. Niepojętny to rewizjonista. Uważa, że Żydzi powinni budować swoją przyszłość »tam«, w Palestynie. Skoro tak – o co walczyć tu u nas? Na posiedzenia komisji budżetowej nie przychodzi, niech się tam żrą i kłócą bundowcy z endekami. Jego środowisko ma ważniejsze bolączki: jak przeprowadzić ewakuację… Ten, który nie wie, o co spytać to członek Agudy z »przeszłością«, co oznacza, że zapomniano już jego dobre uczynki. Ha? Co? Pieniądze z banku? Rachunek za wyprawę w sprawie jesziwy? On nie rozumie, co to wszystko znaczy… O przychodzeniu na posiedzenia rady miasta zapomina, a jeśli już przyjdzie, to zapomina zabrać głos. W obecnych czasach zdrowiej jest nie pamiętać”.

Powyżej fragmenty hagady Cwi ben Awrahama Kalonimosa Jafe, niżej czterej synowie z reklamy tłuszczu jadalnego Ceres.

Kolejnym elementem każdej hagady jest obszerny opis niewoli egipskiej. „Lubliner Sztyme” rozwija ustęp z I Księgi Mojżeszowej o wyjściu z Egiptu (15:13-14), realia biblijne zamieniając w polską rzeczywistość końca lat 30., a relacje między Izraelitami a Egipcjanami w stosunki polityczne między sanacyjnym obozem władzy, a żydowskimi politykami popierającymi ówczesny rząd: „Wcześniej, gdy ich potrzebowano, rozmawiało się z nimi, rzuciło im dobre słowo czy uśmiech; teraz, kiedy można się już bez nich obejść, dano im kopa w… perspektywę madame Prystorowej [posłanki w kadencji 1935-1938, która zgłosiła projekt ustawy zakazującej uboju rytualnego] i — paszoł won! Idźta do Syjonu, Madagaskaru, Honolulu, czy gdzie tam sobie chcecie, tylko zejdźcie nam z drogi…”.

Swoją hagadę „Lubliner Sztyme” kończy pochylając się nad tajemniczym ustępem z Księgi Ezechiela, w którym Bóg zwraca się do nowo narodzonej, osieroconej dziewczynki (16:6). Tradycja żydowska i chrześcijańska czytają i tłumaczą ten fragment daleko inaczej i podczas gdy u chrześcijan Bóg zazwyczaj widzi dziewczynkę we krwi, po czym mówi do niej „żyj”, u Żydów zwraca się do niej: „we krwi twojej żyj”. Lubliner Sztyme” tak w każdym razie tłumaczy te słowa: „Odnoszą się one do »Głosu Lubelskiego« [organu endecji]. Żyje on z krwi żydowskiej. Jest ona jego codzienną strawą. A chociaż można na jego łamach znaleźć żydowskie ogłoszenia – to nic. Nos Morajnego [właściciela kolektury „Uśmiech Fortuny”] jest co prawda niepokojący, ale już jego sowicie opłacane anonse to smakowity kąsek…”.