Moja droga do Projektu Neshoma
Mój pierwszy kontakt z pamięcią o polskich Żydach miał miejsce w 2005 roku, kiedy poznałam Tomka Pietrasiewicza i Witka Dąbrowskiego z Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. Do Lubina zaprosiła mnie moja mama, Nechama Tec, Ocalała z Holokaustu badaczka Zagłady, urodzona w tym mieście (przy ulicy Szerokiej) w 1931 roku. Promowała wtedy swoją książkę opartą na wspomnieniach, „Dry Tears” („Suche Łzy”), która akurat została przetłumaczona na język polski.
Chociaż moi rodzice urodzili się w Polsce (mój ojciec w Baranowiczach, obecnie Białoruś) i mieli sentyment do tego kraju, nigdy nie czułam się z nim związana. Gdyby moja matka nie zaprosiła mnie, bym towarzyszyła jej i mojemu ojcu, to nie wiem, czy kiedykolwiek przyjechałabym tutaj.
Wiedziałem, że moi przodkowie pochodzili stąd i wiedziałem, że wielu z nich zostało zamordowanych podczas Holokaustu. Ale, poza momentem, gdy robiłam drzewo genealogiczne jakieś dwadzieścia lat wcześniej, nie myślałem o nich zbyt wiele. Było więc dość zdumiewające, że przyjechałem do Lublina (gdzie, jak później się dowiedziałem, żyły całe pokolenia mojej rodziny) i spotkałem nie-Żydów, którzy zachowali o nich pamięć. Jak to możliwe, że Tomek, Witek i wszyscy w Bramie Grodzkiej mieli miejsce nie tylko dla moich bliskich, ale też dla wszystkich lubelskich Żydów, skoro ja nie myślałem nawet o odwiedzeniu ojczyzny moich przodków?
Ta pierwsza, krótka wizyta zaowocowała wieloma innymi, podczas których poznałem Tomka i Witka oraz innych pracowników Bramy Grodzkiej. Witek zabrał mnie do miejsc, gdzie podczas wojny ukrywała się moja mama, udając katoliczkę (Otwock i Kielce). W jednej z tych wypraw towarzyszyli mi dwaj moi synowie, spotkaliśmy wtedy członków rodziny, która uratowała moją mamę. Tadeusz Przystojecki – genealog pracujący na stałe w Bramie Grodzkiej – pokazał mi, gdzie przed wojną stały fabryki mojego dziadka i zabrał do archiwum po akty urodzenia mojej mamy i babci.
Byłam zdumiona pracą nad upamiętnieniem, która odbywała się w Bramie Grodzkiej, ponieważ była ona taka ludzka. Podejście tych osób nie było suchym, naukowym działaniem. Wręcz przeciwnie, było ludzkie i żywe. Chciałem o tym opowiedzieć innym – pokazać im to, co dało mi nadzieję, choć może się to wydawać mało prawdopodobne w kraju, który wielu uważa za cmentarz.
Dlatego właśnie stworzyłem Bridge To Poland (Most Do Polski) – aby zaprosić ludzi do Polski i pokazać im to piękne dzieło pamięci.
Z początku znałem tylko Bramę Grodzką. Ale przez lata odkryłem w całej Polsce inne osoby, które zajmowały się pamięcią. Zdałem sobie sprawę, że ich głosy są ważne. To było pokolenie pracowników pamięci – nazywam ich Ratownikami Pamięci – którzy mieli to szczęście, że poznali Ocalałych. Wielu z nich dorastało w czasach, gdy tematy żydowskie przeważnie nie były poruszane. Czułam, że ich głosy trzeba zachować.
Idea ta utrwaliła się pewnego dnia na Majdanku, kiedy byłem tam z nieżyjącym już historykiem Robertem Kuwałkiem. Gdy staliśmy nieopodal baraków, przechodziła obok nas grupa turystów i przewodnik wycieczki powiedział, że nie wejdą do środka, ponieważ Majdanek nie jest autentyczny i następnego dnia będą w prawdziwym obozie, w Auschwitz. Przewodnik mówił po hebrajsku. Robert nie znał tego języka, ale kiedy mu przetłumaczyłam ten fragment, bym tak samo zaszokowany, jak ja. Często rozmawialiśmy o naszych obawach związanych z pamięcią o Holokauście i z tym, co się stanie po odejściu Ocalałych. Powiedziałem mu, że martwię się też o to, co stanie się pięćdziesiąt lat po tym, gdy wszyscy ludzie jak on, którzy znali prawdę i Ocalałych, już odejdą. Zgodził się ze mną. Kilka miesięcy później zmarł. Miał czterdzieści siedem lat. Zawsze myślałem, że mogę się do niego zwrócić z każdym pytaniem związanym z Lublinem, wiedział wszystko o Majdanku, Bełżcu i lubelskich Żydach . Ale teraz go zabrakło. To sprawiło, że mój projekt dotyczący Ratowników Pamięci stał się jeszcze pilniejszy. Projekt Neshoma jest poświęcony pamięci Roberta.
Moja definicja ratowników pamięci jest dość szeroka i obejmuje: naukowców, nauczycieli, przewodników, muzealników, artystów i działaczy lokalnych. Rozmawiałem z ludźmi w całej Polsce: w Lublinie, Krakowie, Białymstoku i Warszawie, ale także w mniejszych miejscowościach, np. w Bieczu i Zduńskiej Woli. Wiele osób, z którymi rozmawiałem, mówiło o odkryciu nieobecności i potrzebie działania. Jedna z nich, dr Rafał Kowalski, wicedyrektor Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku, były dziennikarz Gazety Wyborczej, porównywał historię Żydów w Polsce do kończyny, która została amputowana, jednak nadal boli.
Wywiady, które przeprowadziłam z tymi niesamowitymi ludźmi możecie znaleźć na stronie internetowej: www.neshomaproject.org. Jest tam również formularz kontaktowy, w którym możecie podzielić się swoimi wrażeniami lub zaproponować, z kim powinnam przeprowadzić rozmowę w przyszłości. Zapraszam też do zapisania się do newslettera, informuję w nim o nowych wywiadach.
Leora Tec
American Ambassador for and Special Projects Partner to Brama Grodzka