Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Teatr NN

Starałem się rozmawiać o całym ich życiu. Wywiad z Tomaszem Czajkowskim

Na przełomie listopada i grudnia 2017 roku Tomasz Czajkowski z Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” pojechał do Izraela, gdzie nagrywał rozmowy z Żydami polskiego pochodzenia, którzy przeżyli wojnę. W przyjętej przez nas terminologii osoby takie, które zgadzają się podzielić swoimi wspomnieniami, nazywamy świadkami historii.

fot. Marcin Fedorowicz

Tomasz Czajkowski, fot. Marcin Fedorowicz

 

Grzegorz Jędrek: Dlaczego musiałeś jechać aż do Izraela, żeby nagrać te rozmowy?

Tomasz Czajkowski*: Bo mieszkają tam ludzie związani z naszym regionem, którzy pamiętają i chcą opowiadać. Oni do nas niestety nie przyjadą, bo nie chcą, nie są już w stanie.

Długo tym razem byłeś?

2 tygodnie i 3 dni.

Ile godzin relacji nagrałeś?

Około 42 godziny.

To prawie dwie doby! Czyli w sumie ile to było nagrań?

29 nagrań ze świadkami historii. Zarejestrowałem także doroczne spotkanie Ziomkostwa Lubelskiego w Izraelu. Byłem również z kamerą na cmentarzu w Givataim, gdzie znajduje się pomnik poświęcony społeczności lubelskiej.

Przygotowania do takiej podróży są trudne?

Tak, przede wszystkim trzeba dotrzeć do świadków historii, uzyskać choćby ich wstępną zgodę, dowiedzieć się jakichś szczegółów dotyczących ich życia, skąd pochodzą, kiedy się urodzili. Wiele też kontaktów pozyskałem już na miejscu. Poza tym trzeba zadbać o sprzęt. Cały mój sprzęt nagraniowy wypełnił dość spory plecak, który w samolocie miałem jako bagaż podręczny.

Jak długo, mniej więcej, trwają takie przygotowania?

Intensywne przygotowania to dwa-trzy tygodnie. Ostatnie dni przed wyjazdem i pierwsze dni pobytu w Izraelu to już umawianie ludzi na konkretne terminy, godziny. Zajmował się tym mój dobry znajomy Jakub Gorfinkel, z Ziomkostwa Lubelskiego, który bardzo mi pomagał w trakcie całego mojego pobytu w Izraelu.

Czego dotyczyły nagrania? Czy to głównie wspomnienia wojenne?

Starałem się rozmawiać o całym życiu tych osób. O życiu w przedwojennych miasteczkach, tam gdzie się urodzili i mieszkali: w Lublinie, Radzyniu Podlaskim, Bychawie, Białej Podlaskiej, Kazimierzu Dolnym, Lubartowie, Międzyrzecu Podlaskim, i innych. O ich dzieciństwie, o rodzinach, o stosunkach z Polakami, ale także o losach ich i ich rodzin w okresie okupacji niemieckiej. I o tym jak ułożyli sobie życie po zakończeniu wojny.

 

Urodziłam się w 1931 roku w Międzyrzecu Podlaskim. Byłam najmłodsza w domu. Miałam trzech braci i dwie siostry. Tatuś miał garbarnię, a matka była gospodynią w domu.

Sara Wexler

 

 

Ludziom po tylu przeżyciach łatwo przychodzi opowiadanie o swoim życiu? 

Trudno. Przede wszystkim z powodu powrotu do dramatycznych, bolesnych wspomnień. Pani Lusia Brodt powiedziała mi, że po rozmowie ze mną nie spała prawie całą noc. Poza tym dochodzą kwestie językowe – czasem było im trudno wspominać w języku polskim, którego nie używali od kilkudziesięciu lat. Także miałem też odmowy. Ale z drugiej strony ludzie chcą, żeby ich pamięć była utrwalona, żeby można było ich wysłuchać w Polsce, w Lublinie.

Słuchanie historii czyjegoś życia jest obciążające? Przez te lata zdążyłeś się jakoś uodpornić, nabrać dystansu?

Nagrywam od 2000 roku. To zawsze będzie jakieś obciążenie, a w szczególności kiedy wysłuchuje się tak dramatycznych wspomnień…

Jak szukałeś świadków historii w Izraelu? Bardzo różni się to od szukania osób do nagrań w Polsce?

Wszelkimi możliwymi sposobami. Na przykład zawsze pytam osoby, z którymi mam już kontakt. Szukam też poprzez ziomkostwa, znajomych znajomych. Bardzo pomagał mi w tym również nieoceniony Jakub Gorfinkel. To rzecz dużo trudniejsza niż szukanie świadków w Polsce, choć mechanizmy są podobne.

Znalazłeś to, czego szukałeś?

Znalazłem. Nawet więcej niż zakładałem, że znajdę.

Jak wytłumaczyłbyś komuś, kto nie miał dotychczas styczności z historiami mówionymi dlaczego te nagrania są tak ważne?

To są unikatowe wspomnienia, można jedynie żałować, że do tych osób nie dotarliśmy 10-20 lat temu, bo rozmowy z nimi byłyby inne, ale trzeba się cieszyć, że zostały zarejestrowane teraz i będą dostępne dla wszystkich.

Dlaczego 20 lat temu te wspomnienia byłyby inne?

Przede wszystkim mam na myśli wiek i stan zdrowia tych osób, ale i oczywiście ich pamięć.

Pamięć dużo zmienia?

Pamięć się zmienia, a wpływ na nią ma wiek i stan zdrowia, choć oczywiście ból jest cały czas ten sam. Ból i tęsknota za bliskimi. I ciągłe analizowanie, dlaczego mnie się udało przeżyć a im nie.

Które historie zapamiętałeś najmocniej?

Na pewno historię pani Sary Wexler, która cudem przeżyła, wyskoczyła z pociągu jadącego do obozu śmierci w Treblince, potem przez rok ukrywała się w ziemiance w okolicach Międzyrzeca Podlaskiego.

Czy Ci ludzie wracali do Polski po wojnie?

Przeważnie wracali, ale na bardzo krótki okres. Gdy dowiadywali się, że nikt z ich rodzin nie przeżył starali się szybko wyjechać. Na przykład pani Rachel Duwdewani była w Lublinie tylko 5 dni, potem wyjechała na zachód Polski i opuściła kraj.

 

Urodziłam się w 1929 roku w Lublinie, na ulicy Narutowicza 20. Mamusia też była urodzona w Lublinie, a tatuś w Radomiu. Mieszkaliśmy w tym mieszkaniu do wiosny 1940 roku.

Rachel Duwdewani

 

Nagrania to dopiero początek procesu, prawda?

W tym momencie porządkuję nagrania, i generalnie wszystkie pozyskane materiały, czyli ikonografię [m. in. zdjęcia rodzinne, które przekazali świadkowie historii – przyp. red]. Będę je archiwizował, i wprowadzał do bazy nagrań programu [Historii Mówionych w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” – przyp. red.]. Każda nagrana osoba dostanie kopię nagrania. Relacje będą przepisywane, oraz przygotowywane do publikacji w Internecie.

Ile czasu zajmuje przygotowanie do publikacji jednej godziny nagrania?

Trzeba by w to wliczyć przepisanie, opracowanie, przygotowanie opisu do montażu, montaż i samą publikację. To jest bardzo czasochłonne.

Nie pierwszy raz pojechałeś do Izraela nagrywać świadków historii, prawda?

Pierwszy raz byłem w 2000 roku, potem w 2006 i 2009.

Zauważasz zmiany? Myślisz o tym, co czeka Cię tym razem?

Jest coraz mniej osób z pierwszego pokolenia, są w coraz gorszym stanie zdrowia. Znalezienie osoby, która urodziła się przed wojną, chce opowiadać, i pamięta to już jest naprawdę duży sukces.

 

Urodziłam się w 1948 roku w Olsztynie. Dziadków niestety nie znałam. Wszyscy zginęli w czasie wojny.

Celina Wrzońska

 

Nagrywałeś też spotkanie Ziomkostwa Lubelskiego w Izraelu. Wciąż można więc znaleźć ludzi, którzy czują się przywiązani do Lublina, którzy czują, że ich korzenie są w Polsce?

Tak. I to jest optymistyczne, bo na te spotkania przychodzą kolejne pokolenia – dzieci i wnuki tych, którzy urodzili się w Polsce.

Udaje się znaleźć wspólny język?

Tak, w szczególności na linii dziadkowie-wnuki. Często wnuki zabierają dziadków do Polski w podroż śladami ich dzieciństwa.

I myślisz, że te nagrania, które przywozisz, mogą nowym pokoleniom (tym w Polsce i tym w Izraelu) pomóc zrozumieć tę ciężką, traumatyczną przeszłość, której doświadczyli ich dziadkowie? Wierzysz, że to może coś zmienić na lepsze?

Chciałbym, żeby tak było.

Niedawno decyzją Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, w uznaniu zasług dla Sprawiedliwych, otrzymałeś status członka honorowego tego Towarzystwa. Wiesz, że ta praca, o której tak skromnie opowiadasz jest nie do przecenienia?

Dla mnie największym uznaniem są słowa ludzi, których nagrywałem: że dziękują mi za moją pracę, za to że do nich przyjechałem, żeby ich wysłuchać. I wiem, że pomimo tego jak bardzo te wspomnienia są dla nich bolesne chcieli opowiadać, żeby ich życie było jakąś nauką dla nas.

Bardzo mocno wbiły mi się ostatnio w pamięć słowa Wiesławy Majczak, która sama jest świadkiem historii, a która widziała ostatnią drogę lubelskich Żydów podczas likwidacji getta: „Dobrze, że jeszcze moje słowa zostaną w pamięci dla przyszłych pokoleń, bo ludzie i zdarzenia żyją tak długo, jak żyje pamięć o nich, więc pamiętajcie! Pamiętajcie!”. Wiem, że pewnie często ktoś Cię o to pyta, ale czy masz poczucie, że ścigasz się z czasem?

Cały czas mam takie poczucie. Staram się robić jak najlepiej to co robię, nagrać jak najwięcej ostatnich świadków.

Czy to dla Ciebie osobiście duże brzemię?

Tak.

 


*Tomasz Czajkowski – od 2005 roku pracownik programu Historii Mówionych Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. W roku 2017 decyzją Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, w uznaniu zasług dla Sprawiedliwych, otrzymał status członka honorowego tego Towarzystwa.

Strona programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”: historiamowiona.teatrnn.pl