Historyczne obserwacje nieba
Tak jak w innych miejscach na świecie mieszkańcy Lublina również patrzyli w niebo, szczególnie gdy działy się zjawiska niecodzienne. Historia lubelskich obserwacji nieba sięga bowiem dość odległych czasów. Świadectwa niektórych z tych wydarzeń zachowały się do dnia dzisiejszego.
Wyobrażenie komety widocznej w 1665 roku z pracy powiązanego z Lublinem Stanisława Lubienieckiego [w:] Stanisław Lubieniecki, Stanislai de Lubienietz Lubieniecii Rolitsii Theatrum cometicum, duabus partibus constans, quarum altera frequenti Senatu Philosophico conspicua, cometas anni 1664 et 1665 […] altera continent Historiam CCCCXV cometarum a tempore diluvii ad ann. 1665 […] et Theatri cometici exitus, sive de significatione cometarum […]. Cz. 1-3, Amsterdam 1668, s. 46, źródło: polona.pl
Z braku źródeł pisanych można często wnioskować o obserwacjach nieba tylko pośrednio, poprzez ustalenie orientacji reliktów przeszłości względem ciał niebieskich lub funkcji. O tym, że miały one miejsce może świadczyć orientacja neolitycznych grobowców odkrytych na Sławinku. Podczas badań archeologicznych odkryto tam megadendrony – grobowce wznoszone według idei megalitycznej, której najsławniejszą pozostałością jest kompleks ze Stonehenge. Zbudowane z drewna i ziemi lubelskie domy zmarłych miały wejścia skierowane w kierunku wschodzącego słońca. Być może, tak jak w słynnym grobowcu Newgrange, promienie wschodzącego słońca miały biec przez wejście by oświetlić komorę grobową.
Z dużo późniejszego okresu pochodzi artefakt związany z praktycznym wykorzystaniem obserwacji słońca – fragment kieszonkowego zegara słonecznego, który znajduje się na wystawie w Muzeum Historii Miasta Lublina. Został on odkryty podczas badań archeologicznych na tyłach kamienicy przy ulicy Grodzkiej 20, pochodzi z warsztatu norymberskiego i nosi datę powstania – 1564 rok. Niestety nie wiadomo, kto był jego właścicielem i jak dotarł do Lublina.
Pierwszy pisany, zachowany opis zjawiska, które pojawiło się na lubelskim niebie miało związek z dramatycznymi wydarzeniami powstania kozackiego pod wodzą Bohdana Chmielnickiego. Obserwacja została opisana przez dominikanina Pawła Ruszla w dziele Fawor niebieski pod czas sczęśliwey elekcyiey na Krolestwo Polskie […] Iana Kazimierza krola szwedskiego miastu Lublinowi czasu gwałtownego niebespieczeństwa od swawolnych Kozakow cudownym sposobem od Boga roku 1648 die 10 Nouembr. pokazany.
Podczas pustoszenia okolic Lublina przez Kozaków w nocy 10 listopada 1648 „o pierwszej godzinie z północy, po ostatniej kwadrze miesiąca mianowanego pokazała się de repente [nagle] wielka światłość cum sonitu maximo [z wielkim szumem] nad tymże kościołem Ojców Dominikanów, (…) od której światłości miasto się wszystko rozświeciło, jako od słońca. (…) Gdy tedy ta światłość więcej niż pół godziny trwała, niektóre rzeczy były też natenczas widziane na niebie. Naprzód: w tej światłości cudownej uczyniła się pręga jasna, z której się miecz powoli formował, z głowicą i krzyżem, którego miecza koniec był ku miastu na zachód słońca, a po tym odwracał się od miasta na wschód słońca ku Zamościowi. Po tym z tegoż miecza uczyniła się strzała ognista, która z wielkim pędem z onej jasności wypadła i leciała ku Zamościowi, do którego natenczas szturmował nieprzyjaciel. Był też widziany i bicz na niebie. A na ostatku, gdy ta światłość miała ustawać, w pośrodku onej uczynił się płaszcz szeroki i potym się ta wizja tego wszystkiego skończyła”.
W kościele dominikańskim pw. św. Stanisława znajduje się obraz przedstawiający wspomniane wydarzenie.
Wspomniany ogień, dźwięk, ślad przelotu mogłyby świadczyć o tym, że mógł to być bolid z przelatującego roju meteorów. Czas zjawiska, który wynosił „dwa kwadranse” jest jednak zbyt długi by można go w ten sposób wytłumaczyć. Być może działania wojenne spowodowały wypuszczenie bliżej nieokreślonych pocisków lub przypadkową eksplozję, które mieszczanie lubelscy i księża dominikanie przypisali interwencji boskiej za pośrednictwem relikwii Krzyża Świętego.
24 maja 1665 roku na lubelskim niebie pojawiło się kolejne niezwykłe zjawisko. Zostało określone jako „kometa” przy czym głównym powodem zainteresowania były konsekwencje jej pojawienia się. Temat podniósł kolejny dominikanin lubelski Fabian Sierakowski w swoim drukowanym kazaniu Prognostyk z Komety Ktora sie w dzien Swiąteczny pokazała. Dominikanin skupił się na roli jaka jest przypisywana kometom przez ludzi. W kazaniu dowodził, że przepowiadanie przyszłych wydarzeń zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych w oparciu o zjawiska na niebie nie sprawdza się. Opis „komety” ograniczył do określenia jej jako „jasność na niebie” bez opisu zjawiska, jednak w kazaniu wskazywał na historyczne obserwacje komet. Zestawienie czasu obserwacji lubelskiego zjawiska z obserwacjami komet w 1665 roku dokonanymi przez Jana Heweliusza i Stanisława Lubienieckiego prowadzi do wniosku, że 24 maja 1665 roku nie zaobserwowano żadnej komety. Można tylko domyślać się, że chodziło o jakieś bliżej nieokreślone lokalne zjawisko zaobserwowane na lubelskim niebie.
Inne obserwacje nieba łączą Lublin z osobą wspomnianego Jana Heweliusza. Słynny gdański astronom śledząc procesy zachodzące na niebie korespondował z wieloma osobami. W archiwum Obserwatorium Paryskiego, w kolekcji zawierającej korespondencję związaną z Heweliuszem znajduje się list wysłany w kwietniu 1678 roku z Lublina. Jego autor, Jacopo Magliabecchi pisze w nim o poszukiwaniach informacji o komecie widzianej rok wcześniej.
Jacopo był młodszym bratem Antonio Magliabecchi słynnego w owym czasie polihistora, nadwornego bibliotekarza Wielkiego Księcia Toskanii Kosmy III Medyceusza. Nie tylko Heweliusz patrzył w tym czasie w niebo. Trzeba pamiętać, że nowinki naukowe rozgrzewały do czerwoności ówczesny świat nauki i przedstawicieli rodzin władców. O palmę pierwszeństwa w odkrywaniu komet i praw rządzących kosmosem rywalizowali z nim tacy uczeni jak Giovanni Cassini, Edmond Halley, Robert Hooke, Isaac Newton, czy Gottfried Wilhelm Leibniz. Ten ostatni zresztą używał niekiedy pseudonimu Godefridi Veranii Lublinensis pamiętając o swoich polskich przodkach – szlacheckim rodzie arian Lubienieckich, którzy posiadali dwór na lubelskim Żmigrodzie. Obserwację wspomnianej komety opisał Heweliusz w dziele Epistola Ad Amicum, De Cometa, Anno M DC LXXVII Gedani observato, wydanej w Gdańsku i to jemu przypisywane jest jej odkrycie.
W 1743 roku, jezuita, Wojciech Bystrzonowski, wydał w Lublinie księgę pod tytułem: Informacya matematyczna dla rozumnie ciekawego Polaka, cały świat niebo i ziemię i co na nich jest ułatwiająca, w którem oprócz geografii matematycznej zawarte są wiadomości o sztuce wojennej i różnych innych rzeczach. Zawarł w niej informacje na temat pojawiania się komet, natomiast słowem meteor określał rożnego rodzaje zjawiska atmosferyczne np. wiatr. Termin komety zastępował u Bystrzonowskiego zarówno komety, jak i meteory. W rozdziale poświęconym kometom pisał, że „każdy czas do rodzenia komet jest sposobny, atoli najsposobniejsze lato, osobliwiej sierpień dla upałów poprzedzających”. Autor opisał więc widoczny co roku deszcz meteorów z roju Perseidów.
W XIX wieku w lubelskich kalendarzach i kompendiach wiedzy wszelakiej drukowano informacje o zaćmieniach słońca i księżyca. Almanach Lubelski wydany w 1815 roku, przez Klemensa i Leona Urmowskich zawierał informacje o pięciu zaćmieniach. Trzy z nich dotyczyły słońca a dwa księżyca. Opis innego zjawiska zawarto w Kurierze Lubelskim. 7 grudnia 1830 roku o godzinie 8 „w nocy” w Lublinie widziano od strony północnej „meteor podobny do łuny”, który świecił przez 5 minut.
Warto wspomnieć, że starzy ludzie, którzy widzieli zjawisko stwierdzili, że jego pojawienie się oznaczało rozlew krwi na północy, łącząc zapewne zjawisko z wybuchem tydzień wcześniej Powstania Listopadowego. Prawdopodobnie to samo zjawisko zaobserwowali belgijscy badacze nieba: Matthieu Raillard i Adolphe Quételet. Mogło ono mieć związek z przelotem bolidu z roju Geminid.
Lublin był miejscem, gdzie rozwinęła się astronomiczna pasja Józefa Celińskiego. Był to inżynier kolejnictwa, który mieszkał w Lublinie w latach 60. XIX wieku. Tutaj, w 1867 roku zetknął się z dziełem Juliana Bayera pt. Astronomia popularna, która stała się podstawą jego zainteresowań astronomicznych. Zwieńczeniem pasji Celińskiego było dzieło zatytułowane Studja astronomiczne. W tej wydanej po jego śmierci w 1871 roku publikacji znaleźć można informacje na temat położenia geograficznego Lublina ustalone w oparciu o obserwacje położenia Ziemi względem Słońca.
Historyczne obserwacje nieba mają swój edukacyjny finał. W 1848 roku, w fabryce braci Baird wykonano iglicę zegara słonecznego do Ogrodu Saskiego. W latach 1875‑1876 staraniem Jana Baranowskiego, emerytowanego dyrektora obserwatorium astronomicznego w Warszawie i brata Walentego Baranowskiego– biskupa lubelskiego nasze miasto otrzymało dwa zegary słoneczne. Jeden z nich był umieszczony na skwerze przed pałacem Tarłów, zaś drugi w ogrodzie obecnego pałacu konsystorskiego. Zachowany zegar przy dawnym pałacu biskupim składa się postumentu i tarczy wykonanych z piaskowca. Na tarczy znajdują się linie godzinowe, półgodzinne i kwadransowe. Godziny oznaczone są cyframi rzymskimi, a w poprzek tarczy biegnie linia wyznaczająca kierunek wschód‑zachód. Do tarczy przytwierdzony jest gnomon, którego cień na tarczy wskazuje godziny. Z zachowanych opisów wiadomo, że zegar przy dawnym pałacu Tarłów posiadał dodatkowo tablicę kamienną z wykazem regulacji zegarów wedle południka. Zegary te były dostępne dla mieszkańców miasta i tak jak zegar słoneczny w Ogrodzie Saskim stanowiły często dla nich pierwszy krok do poznania praw rządzących kosmosem.
Tych kilka wymienionych źródeł pokazuje jak wyglądała droga poznania kosmosu: od ingerencji sił nadprzyrodzonych, przez wyścig odkrywców po obliczenia matematyczne i upowszechnienie astronomii. Czekając na kolejną sposobność obserwacji rojów meteorów i pojawiających się komet warto pamiętać o dawnych, często zapomnianych lokalnych obserwatorach nieba.
Składam podziękowania Kindze Ludwik za konsultacje astronomiczne, Marcinowi Pytlowi za przetłumaczenie listu Jacopo Magliabecchiego, a Tomaszowi Pietrasiewiczowi za uwagi dotyczące tekstu.
Podczas pisania tekstu korzystałem z poniższej literatury:
Bystrzonowski W., Informacya matematyczna rozumnie ciekawego Polaka: swiat cały, niebo y ziemię y co na nich iest…, Lublin 1743, źródło: mars.cbr.edu.pl
Celiński J., Studia astronomiczne, Kraków, 1872, źródło: books.google.pl
Gałecka M., Sarzyńska-Janczak R., Zegary słoneczne astronoma Jana Baranowskiego – w Zamościu, Lublinie i Kozłówce, Ochrona Zabytków, 2016, 2, s. 164-168.
Heweliusz J., Johannis Hevelii Epistola Ad Amicum, De Cometa, Anno M DC LXXVII Gedani observato, Gdańsk 1677, źródło: pbc.gda.pl
Kurier Lubelski, 1830, nr 4, źródło: bc.wbp.lublin.pl
Magliabechi J., Lettre de Jacopo Magliabechi à un destinataire non identifié, Lublin, avril 1678, źródło: bibnum.obspm.fr
Quételet A., Nouveau catalogue des principales apparitions d’étoiles filantes, Bruksela 1841, s. 41.
Rewaloryzacja Ogrodu Saskiego w Lublinie. Zakres projektu oraz rys historyczny, Folder Urzędu Miasta Lublin, s. 4, źródło: lublin.eu
Rozwałka A., Lublin. Stare Miasto. Blok VI, Informator Archeologiczny 1984, badania 18, s. 169.
Ruszel P., Fawor Niebieski Podczas Szczęśliwey Elekcyiey na Królestwo Polskie […] Iana Kazimierza Króla Szwedskiego Miastu Lublinowi […] roku 1648 die 10. Nouembr od Boga pokazany. A za staraniem pilnym […] Fr. Pauli Ruszel […] do Druku podany, Lublin 1649, źródło: dlibra.umcs.lublin.pl
Sierakowski F., Prognostyk z Komety Ktora sie w dzien Swiąteczny pokazała, Lublin [po 1665 roku], s. 14, źródło: bc.wbp.lublin.pl
Urmowski K. [red.], Urmowski L. [ilu.], Pruski J. [druk], Almanach Lubelski na rok 1815 dla amatorów literatury ojczystej, Lublin 1815, źródło: polona.pl
Wojciechowski L., Non turbetur cor vestrum ojciec Fabian o „Komecie” w 1665 roku na lubelskim niebie widzianej, Roczniki Humanistyczne, 2013, Tom LXI zeszyt 2, s. 155.
Żórawski S., Dzielnice Sławin, Sławinek i Szerokie w badaniach archeologicznych, [w:] J. Chachaj, H. Mącik, D. Szulc [red.], Lublin. Historia Dzielnic w 700. rocznicę lokacji miasta. Sławin i Sławinek, Lublin 2017, s. 8.