„I chwile szczęśliwe wychodzą ku mnie z przeszłości jak panny z kagankami oliwy”. Lublin Julii Hartwig (2)
Fotografia. Grupa osób w różnym wieku siedzących na ławce w parku. Elegancko ubrani, ale swobodnie pozują do fotografii, niektórzy wydają się być wręcz rozbawieni sytuacją, inni pozują w nieco większym skupieniu. Rodzina Hartwigów. Od lewej siedzą: Julia Hartwig, Walenty Hartwig, Helena Hartwig i jej mąż Edward Hartwig, następnie Ludwik Hartwig, a obok jego córka Zofia i jej mąż Władysław, ostatnia z prawej Helena Hartwig. Miejsce: Ogród Saski w Lublinie. Data: początek lat 30. XX wieku.
Lubelskie wspomnienia Julii Hartwig dotyczą nie tylko miejsc, zapamiętanej i przywoływanej przy pomocy poezji atmosfery oraz klimatu przedwojennego miasta, ale są to przede wszystkim wiersze związane z osobami bliskimi. Najwięcej utworów poświęconych rodzinie autorki Elegii lubelskiej znajdziemy w wydanym w 2004 roku tomie Bez pożegnania.
W jednym z wcześniejszych tomów pod tytułem Czuwanie, wydanym w 1978 roku, znajduje się wiersz Pożegnanie, w którym czytamy:
Wielu ludzi nie widziałam od dzieciństwa i nie mogę ich rozpoznać
niektórzy znają moje losy i przyglądają mi się ciekawie
Choć bardziej prawdopodobne, że:
Nikt już nie żyje z grona tamtych ludzi (…)
dyskretnych dobrze wychowanych i mówiących półgłosem.
Są to osoby zapamiętane ze spacerów po mieście, z wizyt z matką w cerkwi, ze spotkań towarzyskich połączonych z celebrowaniem picia herbaty. Jest to poetycka próba powrotu do dzieciństwa. W rozmowie z Markiem Radziwonem poetka powiedziała:
Rzadko wracam do dzieciństwa, chociaż to był szczęśliwy czas.
[Marek Radziwon, Z wierszem trzeba poczekać. Rozmowa z Julią Hartwig, poetką, finalistką NIKE 2003, „Gazeta Wyborcza” 2003, nr 222, s. 14.]
Szczęśliwy okres dzieciństwa Julii Hartwig opisany jest także w wierszu Powrót do domu dzieciństwa:
I chwile szczęśliwe wychodzą ku mnie z przeszłości jak panny z kagankami oliwy.
Najwięcej miejsca w lubelskich wierszach Julia Hartwig poświęca członkom swojej rodziny.
Matka autorki Elegii lubelskiej Maria Biriukow-Hartwig pojawia się w wierszach: Niepotrzebne skreślić, Pożegnanie, Zbudzenie w świetle łaski, natomiast wiersz Przywoływanie jest w całości jej poświęcony. Z utworów wyłania się obraz osoby o wyjątkowym charakterze i osobowości:
Wszystko co w nas najlepsze pochodziło od matki
[Niepotrzebne skreślić].
Jednak „ona szybko nas opuściła / nie mogąc podźwignąć ciężaru cudzoziemskości” [Niepotrzebne skreślić] ponieważ była „daleko od wszystkich których kochała / najdalej od tych których kochała najbardziej”[Pożegnanie].
O rodzinie matki wiadomo niewiele:
z rodziny znanej mi tylko ze zdjęcia,
gdzie widać ich wszystkich, siedzących za stołem w ogrodzie,
jak u Czechowa[ Przywoływanie]
Pomimo wczesnej utraty matki Julia Hartwig doskonale zapamiętała jej ubiór i fryzurę „Nosiła jeszcze wówczas suknie z białą ryszką / i włosy zaplecione w wianuszki na uszach [Pożegnanie]. Wspomnienie jest bolesne: „Nastawiam radio, żeby zagłuszyć wspomnienie jej głosu” [Zbudzenie w świetle łaski].
Ojciec Ludwik Hartwig – fotograf, zasłużony mieszkaniec Lublina pojawia się w wierszu Niepotrzebne skreślić, z którego wersów można zbudować portret tej postaci:
Jaki był nasz ojciec – nikt z nas tak naprawdę się nie zastanawiał (…)
Był fotografem starej daty (…)
Najczęściej robił zdjęcia rodzinne i portrety
ale jego temperament sprawił że stał się pierwszym fotograficznym reporterem w swoim mieście (…)
Kochał operę i teatr (…)
Miał bibliotekę rosyjskich klasyków w oryginale (…)
Czasem zdawało mi się że pod tą rozwianą na wietrze płachtą aparatu
wzleci kiedyś w niebo gdy nadejdzie jego pora.
Liczne rodzeństwo Julii Hartwig to bracia – Walenty i Edward, oraz siostry – Helena i Zofia. Julia Hartwig była najmłodszym dzieckiem. Opowieść o rodzinie zawarta jest w wierszu Niepotrzebne skreślić:
Było nas pięcioro
Skąd przyszło do głowy rodzicom żeby rodzić tyle dzieci?
Nazwiska trojga znalazły się w encyklopedii
Nie ma jednak pewności czy nie znikną w jej następnych wydaniach
ustępując miejsca komuś ważniejszemu
(…)
Dziś myślę, że jeśli pozostawieni własnej samowoli
nie zrobiliśmy z niej najgorszego użytku
stało się tak dzięki wyniesionym z domu rodzinnego przekonaniom
że droga prosta jest najkrótsza.
Chociaż poetka w wierszu Pamięci moich braci stwierdza „Nie umiem nakreślić portretu moich braci” wyjątkowe cechy charakteru obu znajdujemy w utworach poetyckich Julii Hartwig. Brat Edward „był jedynym chyba znanym mi człowiekiem / który nie znał zawiści i nigdy nie powiedział o nikim złego słowa” [Niepotrzebne skreślić], a o Bracie Walentym – endokrynologu, wypowiadała się w ten sposób:
(…) chwalę dziś dobrą pamięć
jaką po sobie pozostawił
ten dobry człowiek[Pamięci W.].
Siostrze Zofii Julia Hartwig poświęciła wiersz Siostra chociaż postać ta pojawia się także w cytowanym już wierszu Niepotrzebne skreślić:
Moja starsza siostra wspomina
że do jej obowiązków należało poszukiwanie ojcowskiego kapelusza
który wciąż gubił się w dorożkach załadowanych fotograficznym sprzętem.
Oprócz członków rodziny postacią, która pojawia się w lubelskich utworach Julii Hartwig jest Józef Czechowicz, którego Julia Hartwig ceniła jako człowieka, ale wspomina go przede wszystkim jako wybitnego poetę, autora „Starych kamieni”. W jednej ze strof Elegii lubelskiej czytamy:
On jeden potrafiłby opłakać to miasto
on który rzucił na nas czar jego sennej piękności
potrafiłby uczcić pochody widm które tu się snują
znaleźć modlitwę na „dusz cierpiących upalenie”.
Postać Czechowicza pojawia się ponownie w dwóch wierszach Odwiedziny oraz Pamięci Czechowicza, w którym poetka odnosi się do śmierci poety, którą sam miał przepowiedzieć:
I padłeś własnym wierszem powalony
Pod ruinami miasta ze światem umarłym w sobie (…)
Zawczasu na grobie własnym zielony złożyłeś laur.
Jednym z tematów będących ważnym elementem codziennego życia Julii Hartwig w Lublinie była fotografia. Zajmowali się nią prawie wszyscy członkowie rodziny Hartwigów – ojciec Ludwik, brat Edward, bratowa Helena, a także krótko siostra Zofia i jej mąż Władysław. O uczuciach jakie mimo to wzbudzała fotografia w członkach rodziny pisze Julia Hartwig w jednym z esejów:
Nikt w naszej rodzinie nie znosił fotografii. Nikt poza ojcem, który zajmował się nią nie tylko dla zarobku, ale z upodobania. Tak, mogę powiedzieć, że właściwie nienawidziliśmy fotografii. My, pięcioro dzieci Ludwika Hartwiga, szanowanego obywatela miasta Lublina, który obfotografował pokolenia lubliniaków od niemowlęctwa do wieku sędziwego
[Julia Hartwig, Fotografia udomowiona, za: „Scriptores: Julia Hartwig – lubelskie kręgi”, R. 2011, nr 40, s. 187.]
O swoim osobistym podejściu do fotografii poetka wspomina w wierszu Niepotrzebne skreślić:
co do mnie – zawsze nie znosiłam fotografii
Gust do niej przywrócił mi dopiero mój najstarszy brat
który uczynił z niej dzieło sztuki.
W wierszu tym pojawia się postać Edwarda Hartwiga, jednego z najwybitniejszych polskich fotografów, z którym Julia Hartwig współpracowała przygotowując wstępy do jego albumów fotograficznych. O samym kunszcie fotograficznym brata autorka Elegii lubelskiej napisała w eseju Fotografia udomowiona:
Już pierwsze jego zdjęcia, te lubelskie, przedwojenne, z lat dwudziestych i trzydziestych, świadczyły o narodzeniu się artysty, o upodobaniach człowieka kochającego światło i mgłę, ukazywały jego przywiązanie do Lublina, którego starożytne piękno utrwalał na kliszach, do pejzażu podmiejskiego, z piaszczystymi drogami biegnącymi przez las, do spowitej w mgły Bystrzycy, którą pokazuje o świcie, kiedy wieśniak poi w niej właśnie konia, zaprzężonego do drabiniastego wozu.
Hartwigowie zajmujący się fotografią pracowali w zakładzie fotograficznym przy ulicy Peowiaków 2, którego integralnym elementem była akacja. Drzewo, doskonale zapamiętane, przysparzające niemałych kłopotów zostało przypomniane w jednym z wierszy:
Mówi akacja z dzieciństwa
Nie takie bywały pamiętam twoje młode smutki.
Lublin autorki Elegii lubelskiej to poetycka opowieść o mieście, osnuta wokół opisów miejsc i wspomnień o ludziach. Osadzona w życiu kulturalnym Lublina okresu dwudziestolecia międzywojennego jest też próbą oddania obrazu klimatu i atmosfery miasta tamtego czasu. Na obraz Lublina Julii Hartwig składają się teksty eseistyczne, wypowiedzi w wywiadach, ale przede wszystkim wiersze. Obraz Lublina Julii Hartwig dopełnia się poprzez fotografie jakie wykonywali Ludwik i Edward Hartwig. Słowa i obrazy uzupełniają się w artystycznym dialogu.
Pierwsza opowieści o Lublinie Julii Hartwig:
Czytaj także:
Inne teksty Joanny Zętar o Julii Hartwig:
- Mieliśmy w Lublinie szczęście spotkać Julię Hartwig, Gazeta w Lublinie, 17 lipca 2017, s. 1
- Spacer po Lublinie śladami Julii Hartwig, Gazeta w Lublinie, 21 lipca 2017, s. 8-9