Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Teatr NN

Piwnica pod Fortuną – dekoracje ze sztambucha

Lublin przełomu XVI/XVII stulecia to miasto w pełnym rozkwicie. Miejsce ważne na mapie politycznej, gospodarczej i kulturalnej. Mieszanka narodowości, tradycji i wyznań. Miasto mające szerokie kontakty z krajami Europy Zachodniej. Na uniwersytetach włoskich czy niemieckich kształcą się w tym czasie synowie miejskich patrycjuszy. Do Lublina docierają wzorce czerpane z architektury, malarstwa, obyczajowości zachodnioeuropejskiej. Na takim gruncie, nie wiadomo dokładnie kiedy i z czyjego polecenia, powstaje dekoracja malarska na ścianach niewielkiego pomieszczenia pod kamienicą Lubomelskich. Jakim celom służyło? Dzisiaj możemy stawiać jedynie hipotezy i wciąż szukać odpowiedzi na to pytanie. Piwnica pod Fortuną, jak obecnie nazywa się to miejsce, znajduje się na pierwszej kondygnacji piwnic pod kamienicą przy lubelskim Rynku 8. Istniejące tam malowidła skupiają w sobie jak w małym pudełku, a może w tym przypadku lepiej powiedzieć – w małej książeczce – kulturę mieszczańskiego Lublina sprzed czterystu lat. Książka ta napisana jest jednak zakodowanym dla nas, przynajmniej dla większości, językiem emblematyki.

Piwnica pod Fortuną, widok polichromowanego wnętrza z narożnym kominkiem, fot. Ł. Konopa

Malowidła pokrywają ściany i sklepienie Piwnicy pod Fortuną. Niestety dzisiaj z powodu zniszczeń nie możemy oglądać całości dekoracji. Na szczęście, dzięki zabiegom konserwatorskim, możemy zobaczyć na tyle dużo, żeby wyobrazić sobie i poczuć atmosferę tego miejsca. Do piwnicy dostać się można przez sąsiadujące z nią pomieszczenie o zbliżonych wymiarach. Doświetlona została oknem wprost z rynku. Udostępniana zwiedzającym od końca lat trzydziestych XX wieku wciąż ma w sobie wiele nierozwikłanych zagadek.

Piwnica pod Fortuną ma około 21 mkw powierzchni, w rogu pomieszczenia znajduje się kominek. Dawniej malowidła sięgały poziomu ceglanej podłogi. Niestety dolna ich partia nie jest możliwa do odczytania. Stanowiła ją zapewne bujna wić roślinna, która oplata całość pomieszczenia i wije się wokół ukazanych tu scen. Dzisiaj możemy podziwiać dziewięć przedstawień o różnym stopniu zachowania: jedno owalne na sklepieniu, jedno pokrywające kapę kominka, jedno umieszczone w tondzie, pozostałe w czworobocznych ramach. Przedstawienia opatrzone są inskrypcjami w ozdobnych kartuszach. Poza jednym – w języku niemieckim, do stworzenia napisów posłużono się łaciną. Dwie z sentencji nie są bezpośrednio powiązane ze scenami figuralnymi: pierwsza znajduje się ponad drzwiami, druga nad wnęką ścienną na ścianie zachodniej. Pomieszczenie to często w lokalnej tradycji określane było jako winiarnia i kojarzone z miejscem swobodnych towarzyskich spotkań, a same malowidła niejednokrotnie odczytywano jako nieobyczajne.

Ponad dwa lata temu rozpoczęły się badania nad polichromiami. Ich rezultaty postawiły zabytek w zupełnie nowym świetle i pozwoliły dokładnie odczytać treść, zniszczonych w wielu partiach, przedstawień. Na miejscu jednych, rozwikłanych już zagadek, pojawiły się inne, jeszcze bardziej złożone. Historia tego miejsca okazała się tak pociągająca i niesamowita, a praca tak wielowątkowa, że jedynie zaangażowanie tutaj kilku dyscyplin i osób daje szansę na prawidłowe zdefiniowanie tego zabytku. Dzięki badaniom możemy póki co ostrożnie zajrzeć do siedemnastowiecznego świata lubelskich mieszczan.

Emblemata Saecularia

Siedem z przedstawień znajdujących się w lubelskiej piwnicy zostało zaczerpnięte ze zbioru „Emblemata Saecularia” wydanego we Frankfurcie nad Menem przez braci de Bry. Są to przedstawienia: Heraklit i Demokryt, Drzewo pannonośne, Rada dla narzeczonych, Ślepe małżeństwo, Lustro głupiomądre, Małpa w kryzie i Triumf miłości. Bracia de Bry nie byli twórcami kompozycji, zapożyczyli do swojej książki grafiki innych twórców. W „Emblemata Saecularia” umieścili pięćdziesiąt rycin, były to kompozycje emblematyczne – łączące obraz i tekst, puste tarcze herbowe, oraz czyste karty. Całość poprzedzona została łacińskim wstępem „De Amore”, który także stanowił kompilację tekstów kilku autorów. Zawarte w książce grafiki posiadają numery, do których dopasowane zostały tytuły i kilkujęzyczne sentencje. „Emblemata Saecularia” miała dotrzeć do jak największej liczby odbiorców, a jej niewielkie rozmiary ułatwiały potencjalnemu właścicielowi przemieszczanie się z książką. Dzieło to miało trzy edycje: 1596, 1611 i wydanie już po śmierci obydwu braci de Bry 1627.

Co z pozostałymi dwoma przedstawieniami w lubelskim wnętrzu? Fortuna znajdująca się na sklepieniu i Wenus i Amor na ścianie zachodniej wzorowane zostały na rycinach Heiricha Ulricha, norymberskiego grafika.

Czyżby więc twórcy lubelskich dekoracji posłużyły dwa źródła? Prawdopodobnie nie. Użył on jednego, konkretnego egzemplarza „Emblemata Saecularia” i stamtąd przeniósł na ścianę wszystkie przedstawienia. Jak? Książka ta miała szczególne przeznaczenie – była sztambuchem – książką do wpisów. A czyste strony dodane do całości posłużyć mogły do wklejenia grafiki ulotnej lub wmalowania przedstawienia. W Lublinie zatem pojawił się prawdopodobnie wypełniony już egzemplarz „Emblemata” i stał się inspiracją dla twórcy dekoracji pod kamienicą Lubomelskich.

Sztambuchy

Sztambuchy to książki przeznaczone do wpisów przyjaciół, osób znaczących. To pamiątki, z którymi właściciel nie rozstawał się przez wiele lat. To przedmiot, z którym można podróżować i którego cenną zawartością można potem się chwalić. Sztambuch przypominał minione lata i był potwierdzeniem znajomości, a może nawet zażyłości z ważnymi osobistościami. Sztambuchy popularne były w XVI – XVII wieku w środowiskach akademickich, głównie uniwersytetach niemieckich. Student przebywający w środowisku kolegów i profesorów, pragnąc zabrać ze sobą pamiątkę i dowód pobytu w zacnym gronie, prosił o wpis. Służyły do tego specjalnie przygotowane sztambuchy. Gotowe ryciny i sentencje, miejsce na wmalowanie herbu możnego przyjaciela wpisującego dedykację, a jeżeli woli pusta strona do wypełnienia. Rysunki i grafiki sporządzali specjalni artyści – Briefmaler, według szczegółowych zaleceń. Osoba proszona o wpis wykonywała dedykację własnoręcznie i właśnie to była prawdziwa i unikalna wartość, dowód poświęconego czasu i szacunku okazanego właścicielowi sztambucha. Książka przewożona z miejsca na miejsce uzupełniana była wraz z upływem czasu. Po skończonych podróżach i studiach można było do niej sięgnąć, wspominać, opowiadać, pochwalić się kontaktami. Sztambuch traktowano bardzo osobiście, czasami uzupełniano po latach dopisując przy poszczególnych wpisach datę śmierci przyjaciela.

Wolfgang Klose zwrócił uwagę na dwa aspekty, które odróżniają sztambuch od innych rękopisów. Po pierwsze umieszczenie dedykacji właśnie skierowanej bezpośredno do właściciela książki – ad personam. Po drugie potencjalność przenoszenia owej książki – peregrinatio. Najstarszy znany sztambuch należy do Holendra Claude’a de Senarclens i pochodzi z lat 1545 – 1563.

Umieszczenie części sztambucha na ścianach Piwnicy pod Fortuną jest zupełnie wyjątkowe. To tak jakbyśmy weszli do czyjegoś świata, świata kontaktów, powiązań, relacji. Będąc w Piwnicy pod Fortuną możemy zastanawiać się od kogo i dla kogo przemawiają zapisane na ścianach sentencje. Jakie sytuacje i osoby związane są z poszczególnymi przedstawieniami. Teksty przypominają o zmienności losu, o nieprzewidywalności życia, o wszechobecnej miłości, uczą pokory i dystansu.

Powoli zaczynamy odczytywać zawarty w nich kod.

Nadal nie wiemy kto był właścicielem lubelskiego egzemplarza „Emblemata”.

Podróże

Bardzo ważnym elementem edukacji młodego patrycjusza były podróże. W XVII wieku podejmowano takie przedsięwzięcia w celach naukowych, zdobycia wykształcenia. Kilkuletnie czasami wyjazdy, polegające często na przemieszczaniu się od uniwersytetu do uniwersytetu, miały na celu poszerzenie horyzontów myślowych studenta i nadanie mu ogólnej ogłady. Tak działo się również wśród lubelskich mieszczan. Synowie patrycjuszy wysyłani byli na studia samodzielnie lub jako towarzysze kształcących się szlachciców. Podróż taka stawała się przygodą życia, okazją do rozwinięcia skrzydeł i młodzieńczych fantazji, zdobycia przyjaciół i poznania świata.

Zdaniem Antoniego Mączaka, badającego zjawisko podróży w skali europejskiej wśród motywów skłaniających w interesującym nas okresie do udania się w drogę, na czoło wybija się właśnie nauka. Jak podaje: „Podróż, przenosząc człowieka z jednego środowiska w inne, stawała się swoistą próbą siły i woli, stałości przekonań i charakteru – z jednej, a testem chłonności umysłu z drugiej strony”.

Dzisiaj

Dekoracja malarska Piwnicy pod Fortuną dzisiaj wyblakła i z wieloma ubytkami, nie gra już kolorami rozświetlonymi płomieniem z kominka. Stojąc w środku jednak można sobie spróbować wyobrazić jak wyglądała pierwotnie. Zieleń bujnej roślinności tworzącej nad głową prawdziwy baldachim, czerwienie, odcienie różu, złoto przy napisach? Gęstość dekoracji i feeria barw. Przemawiające do nas sceny, może umieszczone prześmiewczo z zamiarem satyry na życie. Kto bywał w tym pomieszczeniu? Kto wydrapał na ścianie datę 1679 i napis: du bist ein narr? I górująca nad wszystkim obojętna Fortuna…

Lubelska piwnica, opowiada nam o przeszłości, o mieście i o jego mieszkańcach.

Literatura:

Gulbińska-Konopa Urszula, Konopa Łukasz, Odnalezione wzory graficzne późnorenesansowych polichromii w tzw. Piwnicy pod Fortuną w kamienicy Lubomelskich w Lublinie, Tabularium Historiae 2018, dostęp: https://teatrnn.pl/files/websites/piwnica-fortuna/Fortuna_Tabularium_Historiae.pdf

Mączak Antonii, Odkrywanie Europy, Gdańsk 1998.

Schwarz Christiane, Studien zur Stammbuchpraxis der Frühen Neuzeit, Frankfurt am Main 2002.

Żołądź- Strzelczyk Dorota, Pereginatio academica, Poznań 1996.

Urszula Gulbińska-Konopa