Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Teatr NN

Ślepe małżeństwo

„Uwierz mi, zaprawdę, kimkolwiek jesteś, małżeństwo to ślepy traf, szczęście wybiera jednego, a dziesięciu jest tych, których zawodzi.”[1] Taki napis w języku niemieckim widnieje nad przedstawieniem zatytułowanym „Connubia Coeca”, czyli „Ślepe małżeństwo” w Piwnicy pod Fortuną, znajdującej się w podziemiach kamienicy Lubomelskich przy Rynku Starego Miasta w Lublinie.

Wykonane w XVII wieku malowidło przedstawia olbrzymi kosz pełen kobiet i mężczyzn. Z jednej strony kosza stoi kobieta z zasłoniętą twarzą i wybiera z niego mężczyznę trzymającego w ramionach dwoje dzieci. Swój wybór komentuje słowami: „Mam jednego”. Po drugiej stronie kosza, również z zakrytą twarzą, stoi mężczyzna. Wyciągając z kosza kobietę mówi: „Też mam jedną”. Obydwoje wskazali swoich przyszłych partnerów życiowych nie wiedząc kim oni są – zadecydował przypadek, ślepy los.

Ściany Piwnicy pod Fortuną pokrywają XVII-wieczne malowidła wykonane na podstawie grafik z księgi „Emblemata Saecularia”. Jedno z nich powstało w oparciu o rycinę „Connubia Coeca”, co w tłumaczeniu oznacza: „Ślepe małżeństwo”. Napis w języku niemieckim nad malowidłem mówi o tym, że dobieraniem się w pary rządzi  ślepy los, który rzadko bywa łaskawy dla przyszłych małżonków. Na zdjęciu: XVII-wieczne malowidło „Connubia Coeca” w Piwnicy pod Fortuną (fot. Ł. Konopa).

Malowidło zostało wykonane na podstawie grafiki „Connubia Coeca” pochodzącej z księgi „Emblemata Saecularia”. Była ona sztambuchem, czyli pamiętnikiem którego właściciel zbierał wpisy osób spotykanych przez niego na przykład w czasie studiów akademickich bądź podróży naukowych, dyplomatycznych lub handlowych. Funkcję sztambuchów pełniły między innymi książki emblematyczne, stanowiące połączenie obrazu i tekstu. Niektóre z nich były wielojęzyczne i używano w nich łacińskiego, niemieckiego, francuskiego, niderlandzkiego i niekiedy włoskiego. Tak było w przypadku „Emblemata Saecularia”, która posługując się nierzadko satyrycznymi obrazami, ukazywała życie i obyczaje XVI wieku, w tym również te związane z zawarciem związku małżeńskiego i późniejszym życiem w małżeństwie.

 

Wzorem dla malowidła w Piwnicy pod Fortuną była grafika „Connubia Coeca”. Przedstawia ona kosz pełen kobiet i mężczyzn. Stojąca z lewej strony kobieta z zasłoniętą twarzą wyciąga z kosza mężczyznę, po prawej stronie mężczyzna z zakrytą twarzą wybiera z kosza kobietę. Pod grafiką napis po łacinie: „Ach, jakże bardzo błądzą małżeństwa z powodu ślepego losu”. Na zdjęciu: Grafika „Connubia Coeca” z księgi „Emblemata Saecularia” wydanej w 1596 roku we Frankfurcie nad Menem przez braci Johanna Theodora i Johanna Israela de Bry. Źródło: Wolfenbütteler Digitale Bibliothek

 

Patrząc na malowidło w Piwnicy pod Fortuną i znajdujący się nad nim napis, możemy zastanowić się jak wyglądało życie małżeńskie w staropolskim Lublinie, kiedy na ścianach tego pomieszczenia powstawały zachowane do dziś malowidła. Czy – zgodnie ze słowami napisu – tak mało osób żyjących w związkach małżeńskich było w tamtych czasach szczęśliwych?

Na początku należy zaznaczyć, że instytucję małżeństwa uważano dawniej za podstawę ładu społecznego oraz obowiązek każdego człowieka i obywatela, zaś pozostawanie w stanie wolnym było stanowczo potępiane jako „swawolne”.

Poglądy staropolskiego społeczeństwa na cele przyświecające wstępowaniu w związki małżeńskie zwięźle scharakteryzował mieszczanin i rajca podkrakowskiego Kazimierza Jan Mrowiński Płoczywłos. W swojej moralizatorskiej publikacji zatytułowanej „Stadło małżeńskie” wydanej w 1561 roku pisał:

„Dla trzech najpotrzebniejszych rzeczy, w których inne się zamykają, małżeństwo od pana Boga jest rozkazane i postanowione.

Pierwsza: dla ratunku zobopólnego.

Wtóra: dla rozpłodzenia się panu Bogu ku chwale, a rzeczypospolitej ku pożytku.

Trzecia: dla zbawienia dusznego, bo się snadniej możem uwiarować grzechu nieczystego.”[2]

Wtórował mu kalwiński kaznodzieja przez pewien czas związany z lubelskim zborem, Krzysztof Kraiński, który w jednym ze swoich kazań tak sławił małżeństwo:

„Stan małżeński od Boga postanowiony dla rozmnożenia narodu ludzkiego, dla spolnej pomocy, dla uwiarowania się nierządu, dla spokojniejszego życia, dla sposobniejszego chwalenia P. Boga, jako pisma święte świadczą, jest zacny, błogosławiony, święty, czysty, niepomazany, od Boga zalecony i jemu się wielce podobający, kto w nim żyje wierząc prawdziwie, Bogu się podoba i zbawion będzie.”[3]

„Przeto kto nie ma żony – kontynuował Mrowiński Płoczywłos – jakoby na świecie nie był, pamiątki po sobie mieć nie może, gdy synów własnych ani pokolenia a potomstwa postanowić nie może. Dom, herby, familia zginąć musi, kto żony nie ma.”[4]

„Niechże tedy żadna przyczyna, przywara albo pokusa nie odwodzi tego, kto po temu jest, od stanu małżeńskiego, który jest z rozkazania bożego, zbawienny, potrzebny i każdemu przyzwoity”[5] – kończy moralista.

Przyczyny wstępowania w związki małżeńskie były różne, przeważały jednak pobudki religijne i nakazy społeczne, które w owych czasach odgrywały kluczową rolę. Ponadto jednak świadomość przemijania życia i nieuchronności śmierci, chorób, starości, bezbronność wobec klęsk powodowały, że w naturalny sposób szukano stabilizacji, bezpieczeństwa i oparcia u boku drugiego człowieka.

Zamożna część społeczeństwa traktowała mariaże jako rodzaj transakcji o charakterze politycznym i handlowym, związki małżeńskie aranżując po to, by pomnażać majątek rodu i wzmacniać jego pozycję, a także doczekać się prawowitego potomstwa, które mogłoby później dziedziczyć schedę.

Ożenki były opłacalne także dla osób z niższych warstw społecznych. Mężczyźni bowiem, aby uzyskać obywatelstwo miejskie, które dawało im liczne korzyści takie jak na przykład możliwość prowadzenia działalności gospodarczej na terenie miasta, musieli spełnić szereg warunków, a jednym z nich było posiadanie żony.

Zawarcie małżeństwa stawało się często niezbędne również dla kobiety, gdyż zgodnie z prawem miejskim nie posiadała ona zdolności do czynności prawnych. Oznaczało to między innymi, że nie mogła samodzielnie występować przed sądem, lecz musiała być reprezentowana przez mężczyznę, zwykle swojego męża, który po ślubie stawał się dożywotnim opiekunem i dysponentem majątku żony (w praktyce jednak zdarzało się, że kobiety zeznawały przed sądem w niektórych sprawach, na przykład obyczajowych, o czym świadczą chociażby lubelskie akta miejskie).

Pobierano się więc z różnych powodów, bardziej wzniosłych lub przyziemnych, i jedynie w związku małżeńskim rezerwowano miejsce dla miłości, rozumiejąc ją jako uczucie przyjaźni i lojalności łączące męża i żonę. Ideałem było małżeństwo zgodne, oparte na wzajemnym szacunku.

 

Staropolski ideał małżeństwa oparty był na zgodzie i wzajemnym szacunku. Ówcześni moraliści zalecali także, aby małżonkowie byli wyrozumiali wobec siebie. Żyjący w XVII wieku dominikanin Hiacynt Mijakowski, pełniący przez pewien czas funkcję kaznodziei trybunalskiego w Lublinie, głosił: „Małżeństwo aby było dobre, Ty Pani bądź ślepa a Ty Panie bądź głuchym.”[6] Na zdjęciu: Angielska rycina z XVII wieku przedstawiająca szczęśliwe (po lewej) i nieszczęśliwe (po prawej) małżeństwo. Źródło: Folger Shakespeare Library

 

Rodzina stanowiła podstawową komórkę społeczną. W staropolskim Lublinie, jak i w całym ówczesnym społeczeństwie funkcjonowała ona na zasadach patriarchalnych, z silną władzą męża i ojca nad pozostałymi jej członkami.

Wokół mężczyzny, uważanego za żywiciela rodziny, koncentrowało się całe życie małżeńskie i domowe. Zalecano, aby mąż-ojciec był surowy, poważny i sprawiedliwy. Oczekiwano, że będzie stanowił wzór do naśladowania, a także upominał i nauczał swoją żonę i dzieci pobożności, gospodarności i dobrych obyczajów.

Ówczesny model rodziny zalecał, aby kobieta była podporządkowana mężowi, wspierająca go w każdej potrzebie, wierna, pobożna, pracowita i gospodarna. Wśród przymiotów dobrej żony wymieniano także skromność, roztropność i łagodność. Jej głównym zadaniem było wychowywanie potomstwa oraz zarządzanie domem.

Jeden z XVII-wiecznych poradników tak opisywał zadania kobiety:

Żonka także jak przyjaciel prawy,

Też w gospodarstwie pomaga zabawy.

Nabiał sprawuje, gęsi, kury tuczy,

Abo dziateczki nie próżnować uczy.

Także czeladkę; sama też ochotna,

Nie siedzi próżno. Abo koło płótna,

Abo koło chust i szycia pięknego

Bawi się pilno, abo dla miłego

Małżonka smaczne potrawy gotuje,

Czekając z chęcią, szanuje, miłuje.

A wczasów jego uprzejmie przestrzega,

Kłopotom wszelkim domowym zabiega.

A nakarmiwszy domowniki wszytki,

Zaś opatruje swe inne pożytki (…)[7]

 

Staropolski model małżeństwa opierał się na zasadach patriarchalnych, co oznaczało dominację męża oraz uległość i podporządkowanie żony. W aktach procesu mieszczan warszawskich z XVII wieku zapisano: „Mąż jest głową żonie swej i ona nie jest sobie wolna, ale powinna żyć wedle wolej jego”[8]. Na zdjęciu: Drzeworyt z XVII wieku przedstawiający alegorię małżeństwa. Reprodukcja w publikacji Józefa Muczkowskiego „Zbiór odcisków drzeworytów w różnych dziełach polskich w XVI i XVII wieku odbitych a teraz w Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego zachowanych” wydanej w 1849 roku w Krakowie. Źródło: Cyfrowa Biblioteka Narodowa Polona

 

Cennej wiedzy o tym, jak wyglądały stosunki rodzinne w dawnym Lublinie dostarczają zachowane testamenty znajdujące się w zasobach lubelskiego archiwum. Profesor Andrzej Karpiński dokonał analizy 239 męskich i kobiecych testamentów spisanych w latach 1576-1700. Wynika z nich, że większość badanych mieszkańców Lublina (60,7%) wchodziła w związki małżeńskie tylko jeden raz, a blisko jedna trzecia (32,2%) dwa razy w ciągu życia. Trzeci i kolejny mariaż należał do rzadkości (5,4%), podobnie jak pozostanie w stanie wolnym jako kawaler bądź panna (1,7%).[9]

Warto zaznaczyć, że w XVI-XVII wieku małżeństwo trwało średnio 10-15 lat, a przyczyną tego zjawiska była krótka przeciętna długość życia, szczególnie zaś znaczna śmiertelność kobiet podczas połogu. To tłumaczy, dlaczego w powtórne związki małżeńskie wchodzono stosunkowo często. Dzięki zapisom zachowanym w księgach miejskich wiemy o prawdziwych rekordzistach matrymonialnych staropolskiego Lublina. Do takich należała z pewnością Józefowa Bogucka, która sześciokrotnie wychodziła za mąż, jak również miechownik Jan Dankiewicz, który pięciokrotnie stawał na ślubnym kobiercu.

Z biegiem lat w związku małżeńskim pojawiały się dzieci. W zachowanych testamentach napotykamy informacje o liczbie posiadanego potomstwa żyjącego w momencie sporządzenia ostatniej woli. Z analizy profesora Karpińskiego wynika, że większość badanych mieszczan lubelskich (61,3%) miała dwoje, troje lub czworo dzieci, a 29,9% było rodzicami jednego dziecka. Posiadanie pięciorga i więcej pociech było znacznie rzadsze (5,4%), tak samo jak zupełny brak potomstwa (3,4%).[10] Z zapisów lubelskich ksiąg miejskich wynika, że rekordzistką pod względem liczby posiadanych dzieci była Małgorzata Szymonowa, która z dwóch związków powiła łącznie 16 pociech oraz wspomniany już Jan Dankiewicz, który z pięciu mariaży doczekał się 15 dzieci.

 

Wychowywanie potomstwa oraz zarządzanie domem uważano za główne zadanie żony w staropolskiej rodzinie. Na zdjęciu: Angielska rycina z XVII wieku przedstawiająca kobietę podczas pracy w domu. Źródło: Shakespeare’s Globe

 

Chociaż dostępne źródła nie dostarczają zbyt wielu informacji o tym, jak układały się relacje pomiędzy małżonkami w staropolskim Lublinie, to z pewnością jednak więzy rodzinne opierały się w większym stopniu o materialną wspólnotę interesów niż o uczucie. Zdarzały się zgodne i szczęśliwe pary, w których małżonkowie darzyli się wzajemnym szacunkiem o czym świadczą chociażby serdeczne określenia używane w stosunku do drugiej połowy w zachowanych testamentach.

Z drugiej jednak strony przemoc domowa, polegająca na biciu żony przez męża była często spotykanym zjawiskiem, a karanie cielesne kobiet ówczesne społeczeństwo uznawało za dopuszczalne, czego dowodem może być zapis w aktach z 1607 roku: „Żona dała mężowi obiad i nie chczciała z nim jescz; on jej wołał: Jadwigo, podź do mnie jescz, a ona nie chcziała; wtem poszedł do komory, wziąwszy stryczek, i wezbrał jej onym stryczkiem; ona potym ucziekła do sąsiady Piotrowej. Ta Piotrowa mówiła jej: o miła Jadwigo, podźże do męża; nie nowinacz to, że mąsz żonę bije; obojeście młodzi, trzeba się wam przyuczacz”.[11]

Przemoc domowa nie omijała nawet domów zamożnych i wykształconych patrycjuszy, czego przykładem może być chociażby Dorota, córka rajcy Stanisława Lichańskiego, która była żoną doktora medycyny Marcina Lemki. Była ona źle traktowana przez męża, a ostatecznie zmarła od ciosów otrzymanych od małżonka niedługo po urodzeniu dziecka.

W środowisku mieszczańskim zdarzały się też zdrady małżeńskie, a potencjalnych cudzołożników nie odstraszały nawet surowe kary grożące za ten czyn, takie jak na przykład wypędzenie z miasta czy kara śmierci. W aktach miejskich notowano sprawy żonatych mieszczan, którzy „igrali” bądź miewali „złe sprawy” ze swoją żeńską służbą, a także żon, które chodziły ze swoimi kochankami „do ogrodu ogórki rwać”, jak wyraziła się jedna z oskarżonych o cudzołóstwo podczas rozprawy sądowej.

Spokoju w swoim małżeństwie nie zaznał znany renesansowy poeta, rajca i burmistrz Lublina Sebastian Klonowic, zwany Acernusem. Przez wiele lat toczył on spór majątkowy ze swoją teściową Małgorzatą Wiślicką, a na dodatek żona poety Agnieszka zakochała się w czeladniku złotniczym Melchiorze Złotniczku. W 1596 roku poeta przyłapał swoją połowicę podczas schadzki z kochankiem.

Na żądanie Klonowica Melchiora Złotniczka aresztowano i wówczas zeznał, że Agnieszka: „obiecała mi być przyjacielem i w ten czas kazała mi do siebie przyść i kazała mi się rozebrać, bom beł chory, a kiedy Małżonek jej przyszedł, kazała mi się skryć pod łóżko i kiedy mię kłoł jej Małżonek moją szpagą, nalazszy ją tam, tedym go chciał przestrzelić z rusznice, by mię był tylko zakłoł.”[12]

Sprawa była poważna, gdyż w owym czasie prawo bardzo surowo obchodziło się z cudzołożnikami. Powołano więc kilku świadków. Żona cechmistrza Melchiora, Janowa Złotniczka zeznała między innymi, iż oskarżony pracujący u jej męża nie nocował w domu oraz że: „Widziała też, kiedy tego towarzysza Pani Acernusowa między kramnicami ująwszy, obróciła i obłapiła mówiąc „Mój namilejszy”[13]. Z kolei Jakub Krawiec, który dzierżawił szynk w kamienicy Klonowica stwierdził: „iż tego Złotniczka napominał, widząc, że często chodził do P. Acernusowej, z którą się zamykał w izdebce (…)”[14].

Melchiora Złotniczka osadzono w więzieniu i księgi miejskie nie dają odpowiedzi, co się z nim ostatecznie stało. Przypuszczalnie jednak kara przeznaczona dla niego nie należała do łagodnych, gdyż prawo magdeburskie, które obowiązywało w Lublinie wymierzało cudzołożnikom sprawiedliwość w sposób bezlitosny.

 

Spokoju w małżeństwie nie zaznał poeta, rajca i burmistrz Lublina Sebastian Klonowic. Przez wiele lat toczył on spór majątkowy ze swoją teściową Małgorzatą Wiślicką, a na dodatek w 1596 roku przyłapał swoją żonę Agnieszkę podczas schadzki z czeladnikiem złotniczym Melchiorem Złotniczkiem. Na zdjęciu: Medalion przedstawiający Sebastiana Klonowica znajdujący się na fasadzie kamienicy Rynek 2, w której mieszkał poeta (fot. P. Serafin).

 

Przykładem może być sprawa Szymona Malarza i jego konkubiny, wspomnianej już Małgorzaty, która toczyła się w 1641 roku w lubelskim sądzie kryminalnym wójtowsko-ławniczym. Małgorzata została porzucona przez męża po 13 latach małżeństwa i związała się z Szymonem Malarzem. Za popełnione cudzołóstwo sąd skazał parę na ścięcie. Okolicznością łagodzącą nie okazał się dla sądu fakt, iż Małgorzata była matką 16 dzieci.

Kary za naruszenie wierności małżeńskiej zaczęły łagodnieć dopiero z biegiem lat. W 1704 roku cechmistrz cechu szewskiego Stefan Czapliński został oskarżony o cudzołóstwo ze swoją służącą Łucją Barawską. Jego wyrok obejmował między innymi: leżenie krzyżem w kościele farnym podczas mszy przez 12 tygodni we włosienicy, rozdawanie jałmużny czy wypłacenie 100 florenów na utrzymanie przyszłego nieślubnego dziecka.

Innym często spotykanym wśród mieszczan problemem wpływającym negatywnie na związki małżeńskie było nadużywanie alkoholu, nierzadko prowadzące do przemocy i dotkliwego zubożenia rodziny. Jeden z mieszczan lubelskich, Walenty Figula przyznał w testamencie napisanym w 1617 roku, że „wszystko przepił”, co oznacza że nie zostawił swoim bliskim żadnego zabezpieczenia materialnego. Los wdowy, pozostawionej bez środków do życia, musiał być przykry, a czasem jedynym wyjściem z trudnej sytuacji było powtórne małżeństwo.

Czasami przywary męża lub żony okazywały się na tyle uciążliwe, że małżonkowie decydowali się na rozejście. Tak było w przypadku mieszczki Jadwigi Kołacznickiej, znanej z powodu wywołania w 1575 roku największego pożaru w historii Lublina. Jadwiga była przekupką, zajmowała się wyrobem i pieczeniem ciasta i placków, które sprzedawała na Rynku. Uchodziła za kłótliwą osobę o trudnym charakterze. To właśnie było prawdopodobną przyczyną separacji z mężem Krzysztofem Cyrulikiem, gdyż jak wiadomo z przekazów źródłowych, para nie mieszkała ze sobą. Warto dodać, że małżonkowie z pewnością nie wzięli formalnego rozwodu, ponieważ ślub zawarty w kościele mógł zostać jedynie unieważniony, a na taki krok decydowano się tamtych czasach dość rzadko i jedynie wśród przedstawicieli najzamożniejszych warstw społecznych.

„Ach, jakże bardzo błądzą małżeństwa z powodu ślepego losu” – głosi łaciński napis pod grafiką „Connubia Coeca” w księdze „Emblemata Saecularia”, niezachowany w Piwnicy pod Fortuną. Kobieta i mężczyzna, przedstawieni na rycinie z zasłoniętymi twarzami, wybierają swoich przyszłych małżonków zdając się na przypadek, ślepy los. Nie wiedzą z kim przyjdzie im dzielić swoje życie i czy będą szczęśliwi z tak wybraną osobą. Zasłonięte oczy postaci dokonujących wyboru podkreślają jego przypadkowość, a także mogą symbolizować nieznaną im przyszłość.

Tylko jednej osobie na dziesięć sprzyja szczęście w małżeństwie – komentował słowa napisu umieszczonego nad malowidłem „Ślepe małżeństwo” w Piwnicy pod Fortuną pierwszy badacz lubelskich polichromii Józef Edward Dutkiewicz. I choć trudno stwierdzić, czy rzeczywiście tak było, to w czasach gdy małżeństwa były aranżowane przez rodziców przyszłego męża i żony bez dbania o zdanie samych zainteresowanych, kiedy głoszone ideały o wzajemnym szacunku i zgodzie w małżeństwie nierzadko rozmijały się z rzeczywistością, a i sama codzienność obfitowała w liczne zmartwienia, to słowa te mogły wcale nie być dalekie od prawdy w staropolskim Lublinie, gdy na ścianach Piwnicy powstało zachowane do dziś malowidło.

 

Literatura:

Bogucka M., Białogłowa w dawnej Polsce. Kobieta w społeczeństwie polskim XVI-XVIII wieku na tle porównawczym, Warszawa 1998; Bogucka M., Rodzina w polskim mieście XVI-XVII wieku: wprowadzenie w problematykę, „Przegląd Historyczny”, T. LXXIV, zesz. 3, 1983, s. 495-507; Bystroń J.S., Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, T. II, Warszawa 1960; Dutkiewicz J.E., Malowidła z XVI w. w tzw. winiarni w Lublinie [w:] Studia renesansowe, T. II, red. M. Walicki, Wrocław 1957, s. 134-212; Gawarecki H., Paulowa S., Stankowa M., Klęski pożarów w Lublinie, „Rocznik Lubelski” T. XVI, 1973, s. 211-225; Gulbińska-Konopa U., Konopa Ł., Odnalezione wzory graficzne późnorenesansowych polichromii w tzn. Piwnicy pod Fortuną w kamienicy Lubomelskich w Lublinie, „Tabularium Historiae”, T. III, 2018, s. 77-112; Jakimińska G., Rodzina mieszczańska w Lublinie i jej codzienność w XVI i XVII wieku [w:] Lublin w kulturze, kultura w Lublinie. Dziedzictwo kulturowe miasta od średniowiecza do współczesności, red. P. Dymmel i R. Jop, Lublin 2018, s. 55-74; Jakimińska G., Sylwetki żon rajców lubelskich z lat 1555-1655 [w:] Scientia nihil est quam veritatis imago. Studia ofiarowane Profesorowi Ryszardowi Szczygłowi w siedemdziesięciolecie urodzin, red. A. Sochacka, P. Jusiak, Lublin 2014, s. 523-544; Jana Mrowińskiego Płoczywłosa Stadło małżeńskie 1561 wydał Dr Zygmunt Celichowski, Kraków 1890; Karpiński A., Kobieta w mieście polskim w drugiej połowie XVI i w XVII wieku, Warszawa 1995; Kuchowicz Z., Miłość staropolska. Wzory – uczuciowość – obyczaje erotyczne XVI-XVIII wieku, Łódź 1983; Riabinin J., Materjały do monografji Lublina. Lublin w księgach wójtowsko-ławniczych XVII-XVIII w., Lublin 1928; Riabinin J., Prawo małżeńskie wedle praktyki miejskiej lubelskiej w XVII wieku, Lwów 1933; Riabinin J., Proces sukcesorów rajcy lubelskiego Stanisława Lichańskiego 1622 r. (przyczynek do prawa kaduka), Lublin 1937; Ryś J., Rodzina szlachecka w świetle staropolskich poradników gospodarskich, „Wychowanie w rodzinie”, T. VII (1/2013), s. 109-126; Sadownik J., Przyjęcia do prawa miejskiego w Lublinie w XVII wieku, Lublin 1938; Wiśniewska H., Renesansowe życie i dzieło Sebastiana Fabiana Klonowica, Lublin 2006; Wyrobisz A., Staropolskie wzorce rodziny i kobiety – żony i matki, „Przegląd Historyczny” T. LXXXIII, zesz. 3, 1992, s. 405-421.

 

[1] Tłumaczenia niemieckie i łacińskie za: Ł. Konopa.

[2] Jana Mrowińskiego Płoczywłosa Stadło małżeńskie 1561 wydał Dr Zygmunt Celichowski, Kraków 1890, s. 6.

[3] K. Kraiński, Postylla Kościoła Powszechnego Apostolskiego, Łaszczów 1611. Cyt. za: A. Wyrobisz, Staropolskie wzorce rodziny i kobiety – żony i matki, „Przegląd Historyczny” T. LXXXIII, zesz. 3, 1992, s. 408.

[4] Jana Mrowińskiego Płoczywłosa Stadło małżeńskie…, s. 21.

[5] Tamże, s. 26.

[6] Cyt. za: M. Bogucka, Białogłowa w dawnej Polsce. Kobieta w społeczeństwie polskim XVI-XVIII wieku na tle porównawczym, Warszawa 1998, s. 41.

[7] Stanisława Słupskiego z Rogowa Zabawy orackie 1618 i Władysława Stanisława Jeżowskiego Oekonomia 1638, wyd. J. Rostafiński, Kraków 1891. Cyt. za: A. Wyrobisz, Staropolskie wzorce rodziny i kobiety – żony i matki…, s. 413-414.

[8] Cyt. za: M. Bogucka, Białogłowa w dawnej Polsce…, s. 41.

[9] Wyniki badań podano za: A. Karpiński, Kobieta w mieście polskim w drugiej połowie XVI i w XVII wieku, Warszawa 1995, tabela na s. 188-189.

[10] Tamże.

[11] Archiwum Państwowe w Lublinie, Księgi miejskie Lublina, Acta Advocatalia, 6, s. 108. Cyt. za: J. Riabinin, Prawo małżeńskie wedle praktyki miejskiej lubelskiej w XVII wieku, Lwów 1933, s. 14.

[12] Archiwum Państwowe w Lublinie, Księgi miejskie Lublina, Acta Consularia, 155, s. 577v. Cyt. za: H. Wiśniewska, Renesansowe życie i dzieło Sebastiana Fabiana Klonowica, Lublin 2006, s. 84.

[13] Tamże.

[14] Tamże.