Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Na blogu Ośrodka „Brama Grodzka -Teatr NN” opowiadamy o naszej codziennej pracy: o opiece nad pamięcią Lublina i Lubelszczyzny, poszukiwaniu śladów przeszłości, działaniach kulturalnych i edukacyjnych, sile wolnego słowa i Innym Lublinie. Tu też znajdziecie wpisy o wyjątkowych spotkaniach i niesamowitych ludziach, z którymi mamy szczęście współpracować. Te „opowieści z Bramy” snują dla Was pracownicy działów Bramy Grodzkiej, Trasy Podziemnej i Domu Słów.

Teatr NN

Panna Malecka i Pan Zborowski

Niebawem powitamy maj, uważany powszechnie za miesiąc zakochanych. Kiedy przyroda budzi się do życia, rozkwitają także i ludzkie uczucia.

W „Pamiętnikach” Jana Duklana Ochockiego możemy natknąć się na opis pewnej historii miłosnej, która rozpoczęła się w Lublinie właśnie w maju. Stanowi ona interesujący przykład staropolskiej obyczajowości, a także jest dowodem na to, jak zmienne bywają koleje ludzkich uczuć.

Szlachta polska w dawnych ubiorach, Jan Nepomucen Lewicki, Strasburg 1841. Źródło: Cyfrowa Biblioteka Narodowa Polona.

Jan Duklan Ochocki pochodził ze szlacheckiej rodziny. Po ukończeniu nauki w żytomierskiej szkole w 1784 roku, rozpoczął karierę w palestrze. W Lublinie działał w tamtym czasie najwyższy sąd apelacyjny dla szlachty i duchowieństwa znany jako Trybunał Koronny. Ochocki, będąc członkiem palestry, niejednokrotnie bywał więc w tym mieście.

Jeden z takich pobytów rozpoczął się 20 maja 1791 roku. W Lublinie gościła wtedy trupa teatralna ze Lwowa, która przez cały sezon letni występowała przed publicznością, składającą się głównie z sędziów Trybunału i szlachty przybyłej na sądy. Spektakle odbywały się w Komedialni na Korcach wzniesionej w latach 80. XVIII wieku w pobliżu Bramy Krakowskiej.

Krótki opis tej nieistniejącej już budowli pozostawił nam Kajetan Koźmian w swoich „Pamiętnikach”:

Był nawet teatr, który miasto wystawiło na Korcach, szczupły wprawdzie i nie tynkowany, z lożami, lecz bez galerii, gdyż liberii i pospólstwa do niego nie wpuszczano. Mógł pomieścić 300 osób.1

W zespole teatralnym występującym w Komedialni na Korcach grała także Józefa Malecka – niezwykłej urody panna, dopiero co przyjęta do trupy. W „Słowniku biograficznym teatru polskiego 1765-1965” można znaleźć o niej krótką wzmiankę. Dowiadujemy się z niej m.in. że Malecka, nazywana też Malewską: Podobno była „sierotą z Warszawy”, wychowaną przez podkomorzynę Cielecką. Prawdopodobnie debiutowała we Lwowie. W 1791 roku należała do zespołu teatralnego w Lublinie.2

Uroda aktorki musiała budzić powszechny podziw, skoro Ochocki – zaintrygowany tymi doniesieniami – wybrał się do teatru.

Pierwsze zetknięcie z panną Malecką pamiętnikarz wspomina w ten sposób:

Zobaczyłem ją i oczekiwanie moje przewyższone było; nic sobie piękniejszego wyobrazić nie można: twarz, figura, rączki, nóżki maluteńkie, płeć osobliwszej białości jak krew z mlekiem lub śnieg, przez który się karmin przebija, zgoła była to piękność doskonała, ale aktorka bardzo mierna, brakło jej śmiałości, pantominy, mimiki, deklamacyi. Grywała subretki, małe role komiczne, czasem kochanki, ale do tragicznych ról wznieść się nie mogła, widać było przymus jakiś, brakło wzorów i wprawy.3

Dama polska w starożytnym ubiorze. Zbiór wzorowy rozmaitych polskich ubiorów, pędzlem znanego malarza Norblin, wydanych a przez sławnego Debucourt, na miedzi wyrżniętych, Paryż 1817. Źródło: Bibliotheque Nationale de France.

Tego dnia Ochockiemu udało się zawrzeć znajomość z panną Malecką za kulisami. Kilka dni później, po kolejnym spektaklu, szlachcic nalegał na odprowadzenie swojej nowej towarzyszki do domu, lecz ta odmówiła, uzasadniając to nędzą, w której mieszka. Niezrażony tą odmową, udał się za aktorką i wbrew jej zastrzeżeniom wdarł się do skromnej izby, którą wynajmowała w kamienicy przy ulicy Olejnej. Za całe jej wyposażenie służyło liche posłanie, nieduża skrzynia, książka do nabożeństwa i święty obrazek. Wstrząśnięty tym widokiem Ochocki zaczął pytać pannę Malecką o jej historię. Wówczas dowiedział się, że była sierotą z warszawskiego przytułku, skąd zabrała ją na wychowanie podkomorzyna Cielecka. Ubiegłorocznej jesieni jechały razem ze Lwowa do domu, gdy nagle jej dobrodziejka zmarła. Malecka została bez środków do życia i namówiona przez właściciela trupy pana Mórawskiego, dołączyła do zespołu teatralnego.

Poruszony tą historią Ochocki, zaczął regularnie odwiedzać dziewczynę i jak przyznaje w swoich „Pamiętnikach”:

Coraz bliżej byliśmy ze sobą, wyznała mi, że przywiązała się do mnie, a że i ja ją bardzo kochałem, kilka dni zeszło na serdecznych oświadczeniach i już jej nie odstępowałem prawie. We dnie, kiedy nie grywała, zmawialiśmy się schadzać w ogrodzie, przybywała tam z panną Rutkowską, jedliśmy kolacyę, a potem odprowadzaliśmy towarzyszkę, która stała na Korcach, a ja z Józią szedłem na Olejną ulicę. Cały ten związek mój tem był dziwniejszy, że mi los zdarzył dziewczę niewinne, poczciwe, skromne, które nic nie pragnęło nad przywiązanie moje i nie miało myśli nawet wymagania jakichś ofiar z mojej strony. Czułem się obowiązany wynagrodzić jej to bezprzykładne poświęcenie i, przekonany o uczciwości, postanowiłem los jej o ile możności poprawić.4

Zgodnie z postanowieniem, Ochocki wkrótce wynajął dziewczynie dobrze urządzone mieszkanie, a także ofiarowywał pieniądze na jej wydatki, za co wyrażała ogromną wdzięczność.

Być może historia szlachcica i ubogiej panny zmierzałaby do szczęśliwego zakończenia, gdyby nie czasy, w których żyła ta para. Ochocki, choć nie ujawnia tego w swoich „Pamiętnikach” zapewne zdawał sobie sprawę z tego, że ożenek z dziewczyną pochodzącą z nizin społecznych, do tego aktorką, mógłby na zawsze zamknąć mu drogę kariery w palestrze i być niesprzyjający dla jego pozycji społecznej.

W niedługim czasie pojawiła się jednak możliwość honorowego wyjścia z tej sytuacji. A stało się to za sprawą niejakiego pana Zborowskiego, szlachcica pochodzącego z Krakowskiego, który tego roku przyjechał do Lublina, aby pozałatwiać sprawy sądowe w Trybunale Koronnym.

Ochocki, poznawszy Zborowskiego, scharakteryzował go następująco:

Dobrze majętny człowiek, lat około trzydziestu sześciu mający, piękny bardzo mężczyzna, ale tak nieśmiały, tak bojaźliwy i niewyrobiony, jak mi się w życiu drugiego nigdy jeszcze widzieć i spotkać nie zdarzyło. Wszedłszy w towarzystwo, nie umiał ani siąść, ani stanąć, nie wiedział co zrobić ze swoją piękną figurą i rękoma, które to chował, to miął, to składał, to wyciągał, z przyczyny tej niesłychanej nieśmiałości. Gdy kto przemówił do niego, twarz jakby mu krwią oblał i języka w ustach zapominał. Ale przy tem wszystkiem był pan Zborowski serca najlepszego, nieposzlakowanej uczciwości, zasad honoru najmocniejszych, grzeczny, dyskretny, delikatny do tego stopnia, że obawiając się pokrzywdzić lub być ciężarem, nie wsparł się nigdy na kanapie i krzesełku.5

Pan polski w dawnym ubiorze. Zbiór wzorowy rozmaitych polskich ubiorów, pędzlem znanego malarza Norblin, wydanych a przez sławnego Debucourt, na miedzi wyrżniętych, Paryż 1817. Źródło: Bibliotheque Nationale de France.

Ochocki pomógł w interesach Zborowskiemu i w ten sposób mężczyźni zaprzyjaźnili się ze sobą. Pewnego dnia wybrali się wspólnie do teatru, gdzie Zborowski po raz pierwszy zobaczył pannę Malecką. Oczarowany urodą aktorki, wyznał swojemu towarzyszowi, że po raz pierwszy w życiu zakochał się. Ochocki obiecał mu wówczas, że zapozna go z dziewczyną.

Początkowo Malecka nie chciała nawet słyszeć o poznaniu Zborowskiego, ale Ochocki wymógł na niej wspólne spotkanie. Następnego dnia obydwaj pojawili się w mieszkaniu aktorki, a ona – chcąc zadowolić Ochockiego – była niezwykle uprzejma w stosunku do nowo poznanego mężczyzny, który z kolei był oczarowany manierami dziewczyny. Niestety, Malecka wcale nie miała ochoty widywać się z nowym towarzyszem, o czym przy najbliższej okazji poinformowała Ochockiego. Wydaje się jednak, że on już wtedy postanowił zakończyć nierokujący dla jego kariery i pozycji społecznej związek, swatając ze sobą tę parę.

Tak też się stało. Wkrótce Zborowski w tajemnicy zdradził swojemu przyjacielowi, że pragnie ożenić się z aktorką, prosząc go o pomoc w spełnieniu tego zamierzenia. Ochocki odbył wówczas trudną rozmowę z zakochaną w nim Malecką, przekonując ją, że sam składa „dobrowolną ofiarę” w imię jej przyszłego szczęścia, które czeka ją z tak dobrą partią, zapewniając jednocześnie, że „zawsze będzie ją kochał”.

Wkrótce też odbyły się zaręczyny panny Maleckiej i pana Zborowskiego, a po nich przygotowania do ślubu. Nieposiadający się z radości narzeczony wynajął dla swojej wybranki piękne mieszkanie i obsypywał ją kosztownymi prezentami, ona zaś zdawała się coraz bardziej przekonywać do swojego przyszłego męża.

Niebawem też odbył się ślub, podczas którego Ochocki odprowadził pannę młodą, a swoją niedawną kochankę do ołtarza, gdzie ślubowała panu Zborowskiemu. Po uroczystości małżonkowie opuścili Lublin.

Niestety, ich szczęście nie potrwało długo. Pamiętnikarz wyjawia, że pani Zborowska „umarła z pierwszej słabości”, jej mąż zaś zginął w czasie insurekcji kościuszkowskiej, w bitwie pod Racławicami w 1794 roku.

A co stało się z panem Ochockim?

On również wyjechał z Lublina. Pod koniec 1792 roku, ulegając życzeniu swojego stryja i namowom osób z otoczenia, pomimo początkowej niechęci, ożenił się z Faustyną Siemianowską, z którą spędził kolejne lata, aż do jej śmierci w 1832 roku. W swoich „Pamiętnikach” pisanych już u schyłku życia, tak scharakteryzuje swoją żonę:

Przez trzydzieści dziewięć lat pożycia z nią, nic innego nie doznał nad wyrozumiałość, łagodność i anielską dobroć serca, która nie zachwiała się niczem na chwilę i towarzyszyła jej do samej śmierci. Nic jej więcej nie zajmowało nad szczęście moje, spokojność moją; kochała mnie zawsze jak w pierwszy dzień ślubu z równym zapałem i poświęceniem. Najcnotliwsza żona, najlepsza matka.6

Literatura:

Koźmian K., Pamiętniki, Tom I, Wrocław 1972.

Ochocki J.D., Pamiętniki, Tomy I-VI, Warszawa 1910.

Raszewski Z. (red.), Słownik biograficzny teatru polskiego 1765-1965, Warszawa 1973.

1 K. Koźmian, Pamiętniki, Tom I, Wrocław 1972, s. 87.

2 Z. Raszewski (red.), Słownik biograficzny teatru polskiego 1765-1965, Warszawa 1973, s. 414.

3 J.D. Ochocki, Pamiętniki, Tom III, Warszawa 1910, s. 45.

4 Tamże, s. 47-48.

5 Tamże, s. 51.

6 J.D. Ochocki, Pamiętniki, Tom IV, Warszawa 1910, s. 38.